Biegając boso - jak tym razem wypadła książka Amy Harmon?


Biegając boso
Amy Harmon
Wydawnictwo Editiored
Data wydania: 07.08.2018r.
Liczba stron: 342

Już zaczynając tę książkę możemy zaobserwować jaką silną bohaterką jest Josie. Szczerze? Podziwiam ją za jej twardy charakter. Miała ciężko od najmłodszych lat, gdy zmarła jej mama i musiała się zaopiekować domem jako jedyna kobieta (a raczej dziewczynka) w domu pośród zapracowanego na farmie ojca i trzech braci. Jej determinacja, by wszystko było na miejscu mnie zdumiewała. Sprzątała, gotowała, wcześniej się uczyła u innych gotować bacznie obserwując, a do tego pomagała w gospodarstwie. Mnie się to już wydaje zbyt dużo jak na małą dziewczynkę. Pamiętajmy, że do tego miała szkolne obowiązki. Chcecie więcej? Czytała dużo mądrych książek, klasyków i dodatkowo... zaczęła pobierać lekcje nauki na pianinie u wyjątkowej kobiety Sonji. Ta mała dziewczynka miała życie pełne roboty, a nigdy nie narzekała. Chciałabym być nią.

Josie miała wrażliwą duszę, posiadała romantyczną miłość do muzyki i książek. Była tak niesamowicie mądra, że nie jeden dorosły mógłby jej pozazdrościć (w tym ja), a była trzynastolatką. I tutaj jej mądrość koliduje się ze złym, upartym Samuelem... chłopakiem, który nie potrafił znaleźć swojego miejsca na ziemi. Tego 18-letniego chłopaka 13-letnia dziewczyna rzucająca mu swoją mądrością w twarz niesamowicie go irytowała. Bo powodowała, że sam uświadamiał sobie jak mało wie. To była przyjaźń, chociaż ja w sumie, tak prywatnie nie nazwałabym tego aż taką przyjaźnią, patrząc na stosunek Samuela do Josie, bo chociaż był nią zafascynowany, to trochę gburowaty. Ale się mu nie dziwię. Był młodziutki i skłócony ze światem. Będąc pół Indianinem pół 'białym', zawsze doświadczał przykrości od innych. Bardzo chciał być akceptowany, a tej akceptacji mało kto mu dawał. Dlatego postanowił zostać marines, być żołnierzem.


Wiecie, ta książka ma takie dwie części. Nie mogę wam powiedzieć, która bardziej mi się podobała. I choć, szczerze, czekałam na ten moment dorosłości bohaterów i powrotu Samuela, to tak bardzo dobrze mi się czytało to, jak Samuel jako 18-latek i Josie jako 13-latka się poznawali. To jak się spierali o książkowe tematy, jeden drugiego uświadamiało o czymś. Trochę się bałam, że informacje o Indianinach, Nawahach mnie przytłoczą i się zanudzę. Wiecie co? Tak nie było. Autorka nie przytłaczała wielkimi informacjami, tylko stopniowo, po trochu pokazywała nam kulturę Nawahów, która doprawdy była naprawdę fascynująca. Czasami aż się można było zdziwić jakie mają tradycje. :D A Samuel był bardzo zafascynowany muzyką Josie. Ta dziewczynka była taka młoda, a taka pracowita, że się to w głowie mi nie mieści. Pięknie grała i miała talent. I ta dwójka się dopełniała, gdyby nie..... właśnie, różnica wieku.

Samuel szukał siebie, ale gdy wrócił to Josie była złamana. I w tej książce bardzo, bardzo mi się podobał koncept marzeń.... bo wiecie, najgorsze jest to, kiedy nie możecie spełniać swoich marzeń. Gdy czytałam to o Josie byłam tak wzruszona, że prawie się rozpłakałam, bo.... ona marzyła o byciu pianistką. O robieniu kariery i podróżowaniu na świecie. Ale nie miała łatwo i nie wyszło. To mnie tak bolało, bo Josie zasługiwała na najlepsze, a co chwile spotykały ją tragedie, które ją dobijały, które nie pozwalały jej spełniać marzeń i znowu: nie narzekała. A była taką silną osobą, od dziecka tyle rzeczy robiła i nie mogła się rozwijać.

Kolejna rzecz to wyprowadzka z domu. Tutaj Josie była zobowiązana zostać ze względu na jej sytuację i ojca. To jest smutne, ale wiele ludzi to przeżywa. Zostaje w miejscu, gdzie nie ma szans na rozwój swojej przyszłości zgodnie ze swoimi planami. Bardzo mi się spodobało jak Amy Harmon napisała w tej książce właśnie o tym, pod sam koniec książki. Zależy jaka jest naprawdę sytuacja, ale czasami trzeba puścić dziecko w świat.

Muszę wspomnieć, że dostrzegłam podobieństwo do Making Faces. Wiem, że Biegając boso było pierwszą książką autorki ale są tu mogę nawet powiedzieć duże podobieństwa, ale nie pod względem fabuły, ale schematu w jakim jest napisana książka. Pierwsza część książki w obu: Begając boso i Making Faces: chłopak i dziewczyna się spotykają (w obydwu książkach niejasne są relacje między nimi), chłopak wyjeżdża do wojska, powraca i jest druga część książki. Ale to taki mały szczegół. Myślę też, że Making Faces podobało mi się ciut bardziej. Chociaż ta książka również była bardzo dobra. :)







Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia