Królowa cieni... akcja nie spowalnia! - Sarah J. Maas




Królowa cieni
Sarah J.Maas
Wydawnictwo Uroboros
Data wydania: 02.06.2016r.
Liczba stron: 848

Macie dość serii Szklanego tronu? MAM NADZIEJĘ, ŻE NIE! :D
Kto nie czytał zapraszam do poprzednich tomów, choć ta recenzja spojlerem nie jest. :)

Baaardzo dużo się tu działo, aż nie wiem od czego zacząć tak naprawdę. Jest wiele do powiedzenia, jednak nie mogę zebrać słów. :D
Najlepsze w tej książce to akcja. Wiele się tu naprawdę dzieje, nie ma nudy, ciągle nowe rzeczy do zrobienia. Pojawia się Arobyn i Aelin ciekawe akcje z nim wyczynia. :D W scenach z nim nie mogłam się nadziwić jaka ona była sprytna! Aelin to mistrzyniu sprytu i tak jej tego zazdroszczę... Jest niesamowicie mądra, przebiegła, silna... chyba to nie przesada, że ją troszkę kocham. :)

Chaol.
Nie spodziewałam się też aż takiej nienawiści Chaola do Aelin. Niby go rozumiem, ale czasami przesadzał, jednak wiadomo, że w ich sytuacji, wiele się działo i bohaterzy byli pod wielką presją. Jednak jest on trudną postacią i w sumie wiele rzeczy trudno mu przebaczyć. Nie umiem go tak naprawdę ocenić, bo wątpię, że każdy z nas zachowałby się honorowo. Musimy pamiętać jednak, że jest młody i nie każdy jest idealny. Aelin też popełniała wielkie błędy.

Natomiast...zakochałam się w Aedionie. <3 I pojawia się też nowa postać -  Lysandra, której historia was wzruszy. Ten kto czytał opowiadanka troszkę się tutaj zaskoczy.. Ta dziewczyna jest bardzo silna i polubiłam jej postać. :o
Manon, Manon, Manon... pokazała pazurki, już w tej części nie nudziłam się jej historią. Jeśli trzecia część kogoś tu zniechęciła z jej powodu... dajcie szansę tej części, bo tutaj Manon rządzi. Rozkręciła się dziewczyna i to bardzo. Moja nowa ulubiona bohaterka. Elide też jest ciekawą postacią, jestem bardzo ciekawa jak potoczą się jej dalsze losy... bo ona tak naprawdę miała zawsze tak ciężko... Trzymam za nią kciuki.



Co do Rowana, mam do niego sentyment, jednak nie mogę powiedzieć, że jestem w nim zakochana. :D W porównaniu do Rhysa z Dworów. Jakoś czuję, że autorka nie przedstawiła mi aż tak dogłębnie jego postaci, ale mimo to bardzo go lubię. No i ma władczy charakter, a to dodaje mu uroku. :D Mam nadzieję, że duże zakochanie przyjdzie w piątej części. Ten, kto przeczytał 5. część powiedzcie, czy się nie mylę. :D
 
Prawie zapomniałam o Dorianie! Chłopaku... ile ty mi stresu nasporzyłeś. Naprawdę z nim to jest adrenalinka, bardzo się o niego martwiłam, nie tylko ja z resztą. Najbardziej Chaol go chronił i spodobało mi się to, że zawsze stał przy jego boku. :)Ale serio...WOW. Nie wierzę w to, co się z nim tu działo. Tak naprawdę, jestem w szoku i dalej stres we mnie został... :)

NAJLEPSZE CYTATY!

"Dzięki Tobie chce mi się żyć, Rowan - rzekła cicho - Nie przetrwać czy istnieć. Żyć."

"I tak oto świat się skończył.
Zaczynał się kolejny."

"He could offer her nothing but the truth. -You will make mistakes. You will make decisions, and sometimes you will regret those choices. Sometimes there won’t be a right choice, just the best of several bad options. I don’t need to tell you that you can do this—you know you can. I wouldn’t have sworn the oath to you if I didn’t think you could."
(rozpłynęłam się <3)

"- What was it like? To love.
- It was like dying a little every day. It was like being alive, too. It was joy so complete it was pain. It destroyed me and unmade me and forged me. I hated it, because I knew I couldn't escape it, and knew it would forever change me. And that witchling.. I loved her, too. I loved her in a way I cannot describe - other than to tell you that it was the most powerful thing I've ever felt, greater than rage, than lust, than magic."
:'( <3

"Let's go and rattle the stars."

" Nie ma co patrzeć w przeszłość, Chaol. Nikomu to w niczym nie pomoże. Musimy iść do przodu.
(...)
- A co poczniemy, gdy w istocie będziemy iść do przodu - odezwał się - a po drodze będziemy natrafiać na coraz więcej bólu i rozpaczy? Co jeśli czekają nas starcia z coraz większymi koszmarami?
Aelin spoglądała na północ, jakby mogła dostrzec drogę do Terrasenu.
- Wówczas trzeba będzie bardziej się postarać."


     

Czytaj dalej »

Książka, której naprawdę nie wahajcie się przeczytać - Dziesięć poniżej zera.


Dziesięć poniżej zera
Whitney Barbetti
Wydawnictwo NieZwykłe
Data wydania: 28.03.2018r.
Liczba stron: 303

Mała historia tego,  jak zdobyłam tę książkę. Jakiś miesiąc temu zaczęła się bardzo duża reklama tej książki dosłownie wszędzie. Postanowiłam zobaczyć jej recenzje na goodreads.com Wystarczyło tylko około 5 recenzji, bym postanowiła: „gdzie ja będę czekać miesiąc na polską wersję, w życiu”. No więc od razu zamówiłam po angielsku. Byłam bardzo podekscytowana tą książką. Bo wiedziałam, ze będzie dobra. Ogólnie mam takie coś, że czytam tylko te książki, które wiem, że będą dobre. Zazwyczaj się to u mnie sprawdza. To dlatego większość recenzji mam pozytywnych. Bo po prostu wybieram książki, które wiem, że mnie zaskoczą. Bo uwielbiam jak książka jakoś na mnie wpływa. Zmusza do myślenia… uczuć, daje motywacje itp. Więc kiedy ta książka do mnie dotarła… zabrałam się od razu za czytanie. I przeczytanie zajęło mi ok. 1,5 dnia. Mogłam się wyrobić w jeden dzień. Ale nie dałam rady. Bo miałam dość tego co czułam.

Ta książka szarpnęła moją psychiką. Już po prostu czytając jej opis. Bo przeczytałam wiele książek i jak w opisie już pisze, że osoba jest umierająca to wielkich nadziei nie ma. Ja nie miałam. I słusznie. Dlatego tak bardzo bałam się zbliżać do końca. I słusznie. Bo cierpiałam. Dlatego jeśli ktoś w danej chwili nie ma ochoty na troszkę cierpienia niech odłoży tę książkę na chwilę, kiedy wie, że cierpienie zniesie. I trochę sobie może popłacze. Bo ja poszłam spać zalana łzami i ze spuchniętymi oczami, a rano wstając… cóż, dalej miałam spuchnięte oczy i wyglądałam jak chińczyk z małymi oczkami. :D Po prostu ta książka ma TYLE EMOCJI. Uwielbiam to w książkach ale też nienawidzę! Bo o ile kocham to, że książka wpływa na mnie, zmusza do odczuwania i do myślenia, to bardzo cierpię. No i z podziękowań książki dowiedziałam się, że autorka właśnie to miała na myśli pisząc tę książkę. O to żebyśmy coś poczuli. Tak jak Everett zmusza Parker do uczuć, tak autorka i nas zmusza. To boli. Bo tak się wczułam w sytuację bohaterów, że nie mogłam tego znieść. Nie mogłam znieść tego co przeżywali, chciałam rzucić książką, nie czytać, przerwać, tak to bolało. Ostatnio się czułam tak czytając Promyczka i Zanim się pojawiłeś. Te dwie książki są podobne do Dziesięć poniżej zera ALE wszystkie trzy mają inne zakończenia, żeby nie było, że spojleruję. :) Po prostu chodzi mi o wagę tych uczuć, które czułam, to co przeżywałam podczas tej książki i jak na mnie wpłynęła. Bo książka była piękna ale bardzo okrutna.

Jest to też książka, którą strasznie się cieszę, że przeczytałam! APELUJĘ DO WSZYSTKICH, ŻEBY NIE WAHALI SIĘ JEJ PRZECZYTAĆ. Nawet jeśli ktoś nie lubi romansów, mówię szczerze, przeczytajcie tę książkę, bo tutaj nie chodzi tylko, że wiecie, o jak zwykle chłopak, dziewczyna, są razem i happy end. Tutaj tego nie znajdziecie. Kocham autorkę za to, że tak bardzo skupiła się tu na uczuciach, życiu, PRZEŻYWANIU. Jest taka piękna, że nie mogę aż myśleć o tym wszystkim, nie mogę. Parker to dziewczyna, która tyle przeżyła w życiu. Jednocześnie się zamknęła już na świat. Nawet nie wiecie jak łatwo się wczułam w jej skórę, jak potrafiłam ją zrozumieć. No bo po co miała odczuwać. Przyznajcie sami, że życie jest łatwiejsze, kiedy nie jest się narażonym na uczucia: cierpienie, strach, ból. Kiedy jesteś obojętny na wszystko jest łatwiej i taką taktykę przyjęła Parker. I Everett. Tak kocham tego człowieka. Chyba nigdy jeszcze nie czułam takiej sympatii do chłopaka z książki. Bo jest multum dobrych chłopaków w książkach… Z Dworów, z książek Kim Holden, Colleen Hoover, Leisy Rayven, Brittainy C. Cherry.. i wiele innych, mogłabym tu wymieniać. Ale Everett, ten człowiek jest chłopakiem, którego chciałby poznać każda i każdy z was, uwierzcie mi. Umierający ale taki pełny życia. Taki dobry. Tak bardzo zależy mu, by drugi człowiek żył, bo życie jest takie krótkie. Żeby przestać wegetować. I żyć w obojętności. Bardzo to do mnie dotarło, bo myślę, że ja sama zbytnio  nie przeżywam tego życia. A jest tyle pięknych rzeczy na świecie. Wystarczy się obejrzeć dookoła. Nawet zwykłe niebo, które jest zachmurzone jest piękne, tylko trzeba to dostrzec. Everett nauczył mnie też, wiecie? Tego, żeby nie bać się uczuć, szczególnie cierpienia… którego doświadcza KAŻDY. Żeby nie bać się uczuć, bólu. Bo z tym przychodzi leczenie i uzdrowienie.




Tak kocham tę historię, że chce mi się płakać. To co Everett robił, to co ten chłopak mówił… to jest nie do pomyślenia. Jak myślę o nim to patrzę na niego jak na bohatera. Bo przeżył straszne rzeczy jako chłopiec i nastolatek, który powinien się bawić, grać, chodzić na randki, spotykać się z przyjaciółmi, a on chorował. I oprócz tego spadły na niego i jego bliskich inne nieszczęścia. I jeszcze on miał siłę, by tak pięknie żyć i przeżywać. 

Uwielbiam w książce to, że oboje wyjechali na wyprawę samochodem. Zwiedzali i jechali oboje. To jest też takie moje małe marzenie, żeby tak zrobić, dlatego bardzo mi się spodobało, że autorka w taki sposób postanowiła poprowadzić książkę. Bo to niesamowita przygoda i myślę, że każda para powinna takie rzeczy robić, to niesamowicie buduje więź i pozwala doświadczać cudowne chwile razem. Dlatego też bohaterowie tak rozwinęli się emocjonalnie, mimo, że ta fabuła miała około 1,5 tygodnia? Szczególnie Parker. Ta dziewczyna jest taka świetna, uwielbiam jej sarkazm i mocny charakter. I uwielbiam to, że w końcu pozwoliła do siebie dotrzeć, pozwoliła sobie czuć i była za to wdzięczna. Kiedy przyszło cierpienie nie chciała uciec z powrotem do obojętności i byłam z niej ogromnie dumna. Bo jest piękną, czułą dziewczyną. Jestem dumna też z Everetta. Że udało mu się dotrzeć do Parker. Udało mu się i chciał to zrobić dobrowolnie. Moje uczucia do tej postaci są teraz na bardzo wysokim poziomie. Jeszcze to, jak ukazana została relacja bohaterów. No nie mogę, czy mogę się jeszcze bardziej rozpłynąć? Idał. To co było między nimi to ideał. Ich więź, rozmowy, ich dotyk i zwykłe pocałunki, które naprawdę były tak emocjonalne, że te emocje czuje się na swojej własnej skórze.

Jest to najpiękniejsza książka jaką miałam okazję ostatnio przeczytać. Przyznaję, że czytam same piękne historie. :D Ale ta mnie teraz naprawdę dotknęła i ją mocno kocham. Ja to mam zamiar przeczytać ją drugi raz, ja już wiem, że na wakacjach będę to czytała znowu i wiem też, że będę czytała na pewno i trzeci raz w przyszłości. To nie będzie pierwszy raz jak czytam książkę po 3-krotnie. A to już chyba pokazuje, że książka jest naprawdę dobra, omg my heart is breaking!


NAJLEPSZE CYTATY!

 (jest ich dużo, bo jak mówiłam ta książka jest bardzo piękna no i Everett ciągle rzucał pięknymi zdaniami na prawo i lewo:))
"Nie potrzebuję, by tysiące ludzi wiedziało, że istniałem. Chcę tylko, aby ktoś wiedział, że żyłem."

"Nie chcę daru pozbycia się moich wspomnień. Chcę pamiętać to wszystko, pamiętać ciebie. Wolałbym raczej umrzeć z tymi wspomnieniami w głowie i z
twoim imieniem na ustach, niż mieć operację i obudzić się, zapominając o najlepszym czasie
mojego życia, zapominając ciebie. Niewiedza nie jest błogością."

"You are wasting your life", he whispered. "Why did you fight so hard to live so little?"

"I don't tell the truth for admiration. I tell the truth because lies hurt more."

"I want to help you. But I also want to hurt you. I want to brak you. I want to see you live." 

"Habits were hard to break. And I didn't want to rely on anyone for a fix."

 "Is that how you live your life? By people forcing you out of your comfort zone? Why not willingly put yourself in situations that make you uncomfortable?" 

"I'm not telling you how to live, Parker. I just want you to live. To enjoy however many years you have left to roam the earth."

"I don't want to merely exist, Parker. I want to live."

 "Placing my hand in his felt like more now. A gesture that seemed casual was actually heavy with meaning, for me. Each time he held my hand now, I thought about when I would have to let go. When the warmth of his hand in mine was no longer. It filled my stomach with dread."

"I see you, Parker. You're broken. Not all broken things can be fixed. And that's okay, don't you know that? It was your brokennes that drew me to you, because I saw in you the same things I saw in me. It was our brokeness that connected us."

"Be broken, Parker. For fuck's sake. Be broken and be okay with it. Be okay that I know."

"I so desperately wanted to be his gravity, to hold him on this earth and keep him from leaving me."

"My lips pressed to the skin that concealed his heart, and I felt thankfulness as its steady beat to my lips."

"I'd always be broken. But being with Everett, I'd been okay being broken. He'd pushed me so hard, he'd smoothed out the shaper edges."

"It hurt, you know. Loving you. It hurts now. But I'd rather suffer through this pain in my final moments than suffer through being alone, from living a life unfilled. I don't want the eternal sunshine of a spotless mind. I want your laugh, your touch, and the way you kiss me. I want them to fill my mind. It's a lot of sweetness to live on."

"Love, the emotion that should elicit healing, was in fact the most painful emotion of them all. It crept in when you didn't want it. Made itself at home, terrorizing your hormones with confusion. It made you more susceptible to pain, it weakened your resolve while simultaneously making you frantic with need. And it hurt. Not just mentally, but physically."


 
Czytaj dalej »

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia