Zaczekaj na mnie - jak Jennifer L. Armentrout wyszło New Adult?



Zaczekaj na mnie
Jennifer L. Armentrout
Wydawnictwo Amber
Liczba stron: 383
Data wydania: 04.03.2014r.

Jennifer L. Armentrout to jedna z moich ulubionych autorek i kocham, po prostu kocham jej książki. Jej książek jest coraz więcej, dlatego staram się nadrabiać to, co już jest na naszym rynku. Serię Lux kocham bardzo mocno i jest TOP1 na mojej liście ulubionych serii. Seria The Dark Elements również skradła moje serce, ta seria jest boska, a Roth życiem. No i po angielsku musiałam przeczytać A Wicked Trilogy, która tak jak Lux, jest paranormal romance, który co więcej, robi się z niego film! Ja się pytam: dlaczego tej trylogii nie ma jeszcze w Polsce? I wiele innych książek tej autorki nie ma wydanych w Polsce, a są boskie z tego co widzę. W tym tygodniu również zacznę Half-blood, ale szkoda, ze nie ma po polsku. Ale to, co po polsku mi zostało jest seria Zaczekaj na mnie, którą mam na szczęście w bibliotece. To typowe New Adult. Autorka pisze różne książki, nie tylko od młodzieżówek, fantastyki i paranormal romance, ale dla młodych dorosłych też się coś znalazło. I niestety trochę się zawiodłam.

Książek New Adult czytałam wiele i jedne były typowe i schematyczne, a drugie były nietypowe, miały w sobie coś nowego, świeżego, zachwycającego. Tutaj.... schematy. Pozwólcie, że zacznę. Bohaterka z traumą, łatwo się domyślić jaką. To już było w tylu książkach, że to jest dla mnie i na pewno dla wielu z was wiadome. Bohater również z 'traumą' ale jego powiem wam, że mi się podobała. Nie była typowa, to było coś nowego, chociaż również miałam swoje domysły.

Kolejna rzecz: ciągle na siebie wpadali. To jest już przereklamowane i sprawiło, że na początku nie miałam ochoty już czytać. Nie mówię, że ta książka jest zła. Myślę, że jakbym dopiero zaczynała wchodzić w świat książek, spodobałaby mi się już bardzo. Jednak czytając tę książkę, miałam wrażenie, że Armentrout jednak chyba lepiej wychodzą książki fantasy i paranormal. Te światy, które kreuje są wręcz niesamowite.

Nie zdziwcie się, gdy zobaczycie, że Avery, czyli nasza główna bohaterka, która przyznaje, że nie zna na uczelni nikogo, ma z dupy dwojga przyjaciół. Którzy są best friends. Jacob i Brit. Czyli znowu, Jacob gej (jakżeby inaczej) i Brit, trochę piskliwa, podekscytowana. Jednak z Jacobem mam problem, bo nie zachowywał się jak facet ale jak dziewczyna. To było... dziwne. Podskakiwał jak idiotka(dosłownie), i ciągle tylko mówił o tym jak Avery powinna iść do łóżka z Cameronem.


Z samą Avery mam problem, bo była dramatyczna. Przeszkadzało mi to, jak z niczego robiła z Cameronem wojnę, a jego było mi po prostu szkoda. Nie umiała się pogodzić z przeszłością, zaakceptować to, co sobie zrobiła 5 lat temu. Kiedy Cameron przypadkowo odkrył jej 'tajemnicę', po prostu była gównoburza z jej strony. Ale to nie tylko raz. Był też drugi raz. Najpierw faceta odgania, bo nie chce mieć z nim nic do czynienia, następnie dziwi się, że on nie chce z nią rozmawiać. :/ Na szczęście ona zdaje sobie sprawę, że to jej wina, ale mimo to. Dobrze, że żałuje swoich czynów, ale to mało przyćmiewa jej zachowanie.
Co też mega wkurza to to, że ona ciągle ma tajemnice. Nikomu nie powie swojego sekretu, ani przyjaciołom, którzy chcą jej pomóc, ani Cameronowi, który jest przecież blisko z nią. To mnie czasami doprowadzało do szału. Cam potrafił powiedzieć jej prawdę i zaufać, a ona aż dopiero na końcu książki postanowiła, że nie będzie idiotką.

Nie wiem czy to jest jako minus, ale przez dosłownie połowę książki, Cameron chce się z nią umówić na randkę, a ona za każdym razem mówi nie. Czasami to było męczące, no bo heloł, mamy już połowę książki, a wy dalej to samo. Ale potem, było to mega zabawne. Nie mogę tego tej książce odmówić. HUMORU. Jest mega zabawna, Cameron zawsze ma fajne teksty w kieszeni, a gdy są razem z Avery ich poczucie humoru się dopełnia i bosko to wychodzi.

Co do ich relacji. Zbliżenia są, ale na końcu książki. W tej książce bardzo mi się podobało to, jak ich relacja się powoli rozwijała. Cameron był słodki, na nic nie naciskał, był wyrozumiały, zależało mu na Avery. Po prostu się poznawali, to było piękne. Chyba w głowie mam za dużo erotyków, gdzie wszystko dzieje się zbyt szybko, bo gdy przeczytałam tę książkę, poczułam ulgę, jak to wszystko się rozwija powoli, jak się poznają i do siebie powoli zbliżają. To było piękne. Napięcie między nimi było i to było super. Gorące sceny też są. Myślę, że tutaj autorka zachowała świetny umiar.

Jeszcze co do stylu autorki, to przeszkadzały mi urywane sceny. Jak pisałam, Cam próbował się umówić z Avery na randkę przez pół książki, a kiedy w końcu powiedziała "Dobrze", koniec sceny. Dosłownie. Scena się zakończyła na tym słowie i tyle. Też mnie to trochę wkurzyło, bo chciałam wiedzieć jaka będzie reakcja Cama na to, że się w końcu zgodziła. No ale się niestety nie doczekałam.

NAJLEPSZE CYTATY!

czytaj: mądrość Camerona, najpiękniejszy i najmądrzejszy cytat w książce:

"Nie ma dla nas przyszłości, jeśli nie możesz być ze mną szczera. Jeśli nie umiesz uwierzyć, że moje uczucie jest silne, nie mamy nic. Tak się rozpadają związki. Nie z powodu przeszłości tylko teraźniejszości."


Czytaj dalej »

Dotyk julii - nie czekajcie z czytaniem książek, które od dawna chcecie przeczytać!




Dotyk Julii
Tehereh Mafi
Wydawnictwo Moondrive
Data wydania: 30.04.2014r.
Liczba stron: 336

Jestem mega podekscytowana pisząc tego posta, dlatego pewnie będzie długi. Na pewno wiele z was już od kilku lat czyta książkę, którą chcieliście przeczytać od dawna i jeszcze tego nie zrobiliście. Hm? Tak, mówię o tobie, czytelniku. Jaką książkę odkładasz? Nie czekaj, bo będziesz sobie potem mówić, tak jak ja: 'dlaczego zeszło mi tyle czasu, żeby przeczytać to cudeńko?'

Wiecie, od trzech lat miałam w planie przeczytać tę książkę. Dużo, prawda? Zbiera ona tyle pozytywnych opinii, więc postanowiłam, że od razu tę książkę kupię, bo wiedziałam, że mi się spodoba, to chciałam od razu ja mieć. Często tak mam, że jak wiem, że to mi się spodoba, to staram się kupować. I zawsze historie okazują się być boskie i się wtedy cieszę, że je mam. I dlatego zeszło mi tyle z czytaniem tej książki. Bo za każdym razem zapominałam, że mam ją kupić. I w końcu sobie pomyślałam: idę do biblioteki. Pewnie zanim kupię tę książkę zejdzie kolejne x lat, a przynajmniej zobaczę, czy ta książka jest naprawdę warta tracenia pieniędzy. I teraz wam powiem, że to kolejna seria, którą przeczytałam dzięki bibliotece, a teraz czeka, aż na serio ją kupię. :D

Pisząc odnośnie tej książki myślę o tym, jak bardzo kocham pisać recenzje. To jest piękne, że mogę się wygadać i niektórzy mnie zrozumieją. Zdaje sobie sprawę że pewna ilość osób to, co piszę przelatuje wzrokiem, ale myślę, że jest chociaż jedna osoba, która przeczyta całość i będzie mnie rozumieć. 😁

Fabuła tej książki. O mamuniu. Mamy tu to, co w książkach uwielbiam, czyli zepsuty świat, ktoś, kto chce mieć nad wszystkimi władzę i panować nad ludźmi. Ktoś kto zastrasza, manipuluje, że będzie dobrze, a jest gorzej. Chmury zmieniają kolory. Już nie chodzi się do kin. Nie ma wysokich biurowców. Ptaki nie latają. A jest spustoszenie. I zniszczenie.

Tak bardzo uwielbiam Julię. Ona jest taką silną bohaterką, że na pewno ją pokochacie. Na początku jest słaba, nie wierzy w siebie, myśli, że jest czymś złym, bo zabija dotykiem. Wiecie, jest samotna, bo nikogo nie może dotknąć, nie tylko ona, ale inni nie mogą dotknąć jej. Ale byłam z niej niesamowicie dumna kiedy nie dała się poddać czarnemu charakterowi książki, Warnerowi. Manipulował ja strasznie, a ja myślałam tylko pod napięciem 'nawet się nie waż mu wierzyć, nie waż się!'. To jak jej postać się w tej książce rozwija jest niesamowite, jestem z niej bardzo dumna.


Drugim głównym bohaterem jest Adam. Jak ja kocham tego człowieka. Może inaczej: kocham to, jak autorka opisywała uczucia Julii względem niego i sposób, w jaki Adam na nią patrzył i ją adorował. Jestem pod takim wrażeniem... To wszystko się czuje na własnej skórze. Uwielbiam Adama, kocham go i nie zapomnę tego, co dla niej robił. To taki dobry, słodki człowiek. Książkowy mąż? Tak! Jeszcze się pytacie? Niesamowity chłopak, któremu chyba każda, by padła na kolana. :D

Warner. Nienawidzę go szczerym sercem. Na początku myślałam, że będzie czarnym charakterem, który przemieni się w dobrego. Bo zazwyczaj w książkach tak jest i przymróżałam oko na to co robił. Nawet mi imponował. Do czasu. Ten facet jest chory psychicznie. Powiem wam, że jego charakter w tej książce jest niesamowicie potrzebny, bo bez niego ta historia chyba by nie była kompletna. Mimo że nie mogę wręcz o nim czytać, to jednak to, że jest w książce niesamowicie podnosi jej ocenę! Wiecie jak byłam przerażona????? Kompletnie przerażona, bo bałam się razem z bohaterką co ten psychol wymyśli, co on zrobi. Byłam wystraszona, że bałam się czytać dalej. Bałam się jego i jego pomysłów. Ale to była adrenalina. Ale dzięki temu, książka jest doskonała, za co jestem niezmiernie wdzięczna autorce. Bez niego, ta książka nie miałaby szału. Bez Adama też.

Znacie to uczucie kiedy czytacie książkę i bohaterowie już są wam po prostu obojętni? Nie przejmujecie się co zrobią dalej, jak skończą. Tutaj tak nie będzie. Przez całą książkę martwiłam się losami Adama i Julii, niesamowicie im kibicowałam, żeby wyszli cało z każdej sytuacji, bo mieli niesamowicie ciężko. Byłam przerażona, gdy coś nie wypaliło. Bałam się, że coś nie wyjdzie. Byłam z nimi związana przez cały okres, kiedy czytałam książkę. Emocje cały czas mi towarzyszyły i były skrajne. Od szczęścia i radość, po ulgę, po strach i przerażenie.


Zakończenie? Tutaj go nie ma. Nie ma jakiegoś bum, które nagle karze wam sięgnąć po następną część. Jest rozdział. I w drugiej książce jestem pewna, że książka zacznie się w momencie, gdzie skończyła się ta pierwsza część. Ale kurczę mimo tego 'otwartego' zakończenia dalej chce się sięgnąć po druga część! Bo ja właśnie zaraz to zrobię. Boję się, co tam będzie. Ale trudno, super książki trzeba czytać. :)

Jeden minus książki jaki znalazłam to pisanie wszędzie "2" zamiast: dwojga, dwóch, dwie. Czasami musiałam się namyślić jaka właśnie forma tu ma być: dwoje ludzi, dwóch rzeczy? Czasami to było frustrujące, że pojawiały się same liczby. 
A jeśli chodzi o styl pisania... autorka ma taki piękny, poetycki język i to nie taki, że go nie zrozumiesz. Rozumiesz i się zachwycasz, jak słowa potrafią być piękne. Niesamowite. (właśnie też czytałam recenzje na goodreads i tam się wylewa od negatywnych słów na temat właśnie metafor. Moim zdaniem są one bardzo fajne, czasami dziwne, tak, to zauważyłam, ale właśnie nie wiem, wydaje mi się, że polski tłumacz świetnie te metafory przetłumaczył, skoro mi się to podobało. Bo amerykańskim czytelnikom widzę, że nie, bo strasznie rzucają błotem, czego nie rozumiem. Więc chyba tłumaczka tej książki się postarała, skoro dla mnie wyszło świetnie. Marudzą też, że w tej książce jest więcej romansu niż dystopii. Znowu, moim zdaniem, jest to wyrównane. Jakby było dużo dystopii, myślę, że to byłoby przytłaczające, a moim zdaniem świetnie to wyszło, a romans w tej książce jest boski, przynajmniej dla mnie, i nie wydaje mi się, że jest go nadmiar. Myślę, że po prostu to, że Julia nie mogła dotykać, jej emocje i myśli, jak to przeżywała są dokładniej opisane, co czytelnik czuje niesamowicie. Mi się to niezmiernie podobało).

Ta książka jest dla mnie sztosem. Nie chcę jej porównywać do żadnych książek, bo wiem, że niektórych może to odstraszyć, jeśli ją do czegoś porównam. Po prostu ten świat apokaliptyczny jest tu niesamowity. Rząd, który chce zapanować nad światem. Manipulacja. Walki, broń, strach. Niesamowity romans. <3 Brak mi słów. Tak się cieszę, że w końcu się zmusiłam do przeczytania tej książki. Szkoda tylko, że zeszło mi z tym trzy lata. :D

Jeżeli ktoś tu jeszcze dotrwał, taka jedna piękna piosenka niesamowicie mi się skojarzyła z tą książką, bardziej z samą Julią i Adamem ich relacją... dotykiem, który przecież zabija... rzucam ją tutaj, może ktoś również się ze mną zgodzi. :D A jej tytuł.... och. (dla tych co czytali kolejne tomy, jeśli sobie zobaczycie jak po angielsku brzmi tatuaż na plecach pewnej osoby, który zauważyła Julia, to właśnie brzmi tak samo jak tytuł tej piosenki :D)

In your eyes, I see something to believe in
Your hands are like a flame
Your palms the sweetest pain


tłum:
W twoich oczach widzę coś, w co warto wierzyć
Twoje ręce są jak płomień
Wnętrze Twych dłoni - najsłodszy ból


I refren, OMG <3

Let the darkness lead us into the light
Let our dreams get lost, feel the temperature rise
Baby, tell me one more beautiful lie
One touch and I ignite
Like a starship speeding into the night
You and I get lost in the infinite lights
Baby, tell me one more beautiful lie
One touch and I ignite


tłum:
Pozwól ciemności poprowadzić nas w stronę światła
Pozwól zagubić się naszym marzeniom, poczuj jak temperatura wzrasta
Kochanie, powiedz mi jeszcze jedno piękne kłamstwo
Jeden dotyk i zapłonę
Jak statek kosmiczny pędzący w noc
Ty i ja zagubimy się w bezkresnych światłach
Kochanie, powiedz mi jeszcze jedno piękne kłamstwo
Jeden dotyk i zapłonę





PS Recenzję napisałam po przeczytaniu 1. części, ale dodaję ją dopiero teraz, kiedy już przeczytałam wszystkie trzy części. I powiem Wam, że super mi się czyta to, co napisałam i to, co sądziłam o wszystkim wtedy, a teraz myślę inaczej, haha. :D 

PPS Powiem wam, że PINTEREST powoduje moje piski nad całą serią. :O Tam są takie piękne zdjęcia i cytaty z tej książki... jestem oficjalnie psychiczną fanką tej całej serii. Po prostu nie mogę, mam takie uczucie, jakie miałam przy Dworach i serii Lux, ucisk w sercu, kiedy tylko myślę o tych książkach, bohaterach, ich przemianach, tej całej akcji.... umieram. Pinterest jest dla mnie zły. :D
 

NAJLEPSZE CYTATY!

"Słońce i księżyc połączyły się w jedno,a ziemia stanęła na głowie.W jego ramionach czuję się tak, jakbym mogła być kim zechcę."

"Wszystko, co robię, robię wyłącznie dlatego, że tego chcę. Po raz pierwszy w życiu idę do przodu, ponieważ tego chcę, odczuwam nadzieję, miłość i zachwyt, chcę wiedzieć, co znaczy żyć. Jestem gotowa skakać, żeby schwytać wiatr i spacerować bez końca jego rozwianymi ścieżkami.
Czuję się, jakbym została stworzona, żeby mieć skrzydła."




 
Czytaj dalej »

Biegając boso - jak tym razem wypadła książka Amy Harmon?


Biegając boso
Amy Harmon
Wydawnictwo Editiored
Data wydania: 07.08.2018r.
Liczba stron: 342

Już zaczynając tę książkę możemy zaobserwować jaką silną bohaterką jest Josie. Szczerze? Podziwiam ją za jej twardy charakter. Miała ciężko od najmłodszych lat, gdy zmarła jej mama i musiała się zaopiekować domem jako jedyna kobieta (a raczej dziewczynka) w domu pośród zapracowanego na farmie ojca i trzech braci. Jej determinacja, by wszystko było na miejscu mnie zdumiewała. Sprzątała, gotowała, wcześniej się uczyła u innych gotować bacznie obserwując, a do tego pomagała w gospodarstwie. Mnie się to już wydaje zbyt dużo jak na małą dziewczynkę. Pamiętajmy, że do tego miała szkolne obowiązki. Chcecie więcej? Czytała dużo mądrych książek, klasyków i dodatkowo... zaczęła pobierać lekcje nauki na pianinie u wyjątkowej kobiety Sonji. Ta mała dziewczynka miała życie pełne roboty, a nigdy nie narzekała. Chciałabym być nią.

Josie miała wrażliwą duszę, posiadała romantyczną miłość do muzyki i książek. Była tak niesamowicie mądra, że nie jeden dorosły mógłby jej pozazdrościć (w tym ja), a była trzynastolatką. I tutaj jej mądrość koliduje się ze złym, upartym Samuelem... chłopakiem, który nie potrafił znaleźć swojego miejsca na ziemi. Tego 18-letniego chłopaka 13-letnia dziewczyna rzucająca mu swoją mądrością w twarz niesamowicie go irytowała. Bo powodowała, że sam uświadamiał sobie jak mało wie. To była przyjaźń, chociaż ja w sumie, tak prywatnie nie nazwałabym tego aż taką przyjaźnią, patrząc na stosunek Samuela do Josie, bo chociaż był nią zafascynowany, to trochę gburowaty. Ale się mu nie dziwię. Był młodziutki i skłócony ze światem. Będąc pół Indianinem pół 'białym', zawsze doświadczał przykrości od innych. Bardzo chciał być akceptowany, a tej akceptacji mało kto mu dawał. Dlatego postanowił zostać marines, być żołnierzem.


Wiecie, ta książka ma takie dwie części. Nie mogę wam powiedzieć, która bardziej mi się podobała. I choć, szczerze, czekałam na ten moment dorosłości bohaterów i powrotu Samuela, to tak bardzo dobrze mi się czytało to, jak Samuel jako 18-latek i Josie jako 13-latka się poznawali. To jak się spierali o książkowe tematy, jeden drugiego uświadamiało o czymś. Trochę się bałam, że informacje o Indianinach, Nawahach mnie przytłoczą i się zanudzę. Wiecie co? Tak nie było. Autorka nie przytłaczała wielkimi informacjami, tylko stopniowo, po trochu pokazywała nam kulturę Nawahów, która doprawdy była naprawdę fascynująca. Czasami aż się można było zdziwić jakie mają tradycje. :D A Samuel był bardzo zafascynowany muzyką Josie. Ta dziewczynka była taka młoda, a taka pracowita, że się to w głowie mi nie mieści. Pięknie grała i miała talent. I ta dwójka się dopełniała, gdyby nie..... właśnie, różnica wieku.

Samuel szukał siebie, ale gdy wrócił to Josie była złamana. I w tej książce bardzo, bardzo mi się podobał koncept marzeń.... bo wiecie, najgorsze jest to, kiedy nie możecie spełniać swoich marzeń. Gdy czytałam to o Josie byłam tak wzruszona, że prawie się rozpłakałam, bo.... ona marzyła o byciu pianistką. O robieniu kariery i podróżowaniu na świecie. Ale nie miała łatwo i nie wyszło. To mnie tak bolało, bo Josie zasługiwała na najlepsze, a co chwile spotykały ją tragedie, które ją dobijały, które nie pozwalały jej spełniać marzeń i znowu: nie narzekała. A była taką silną osobą, od dziecka tyle rzeczy robiła i nie mogła się rozwijać.

Kolejna rzecz to wyprowadzka z domu. Tutaj Josie była zobowiązana zostać ze względu na jej sytuację i ojca. To jest smutne, ale wiele ludzi to przeżywa. Zostaje w miejscu, gdzie nie ma szans na rozwój swojej przyszłości zgodnie ze swoimi planami. Bardzo mi się spodobało jak Amy Harmon napisała w tej książce właśnie o tym, pod sam koniec książki. Zależy jaka jest naprawdę sytuacja, ale czasami trzeba puścić dziecko w świat.

Muszę wspomnieć, że dostrzegłam podobieństwo do Making Faces. Wiem, że Biegając boso było pierwszą książką autorki ale są tu mogę nawet powiedzieć duże podobieństwa, ale nie pod względem fabuły, ale schematu w jakim jest napisana książka. Pierwsza część książki w obu: Begając boso i Making Faces: chłopak i dziewczyna się spotykają (w obydwu książkach niejasne są relacje między nimi), chłopak wyjeżdża do wojska, powraca i jest druga część książki. Ale to taki mały szczegół. Myślę też, że Making Faces podobało mi się ciut bardziej. Chociaż ta książka również była bardzo dobra. :)







Czytaj dalej »

Playboy - Laurelin Paige



Playboy
Laurelin Paige
Wydawnictwo Kobiece
Data wydania: 19.07.2018r.
Liczba stron: 320

To jest moja trzecia książka Laurelin Paige i powiem wam, że mimo tego, że te książki wydają się być zwykłymi romansami, takimi ot, żeby się przy nich zrelaksować, to jednak zawsze zawierają w sobie jakąś głębię. Czasami mniejszą, czasami większą. Tutaj zauważyłam ciut mniejszą ale jednak jest. Chcecie wiedzieć jaką?

Micah to chłopak, który się nie kryje, że przygody na jedną noc są dla niego obce. Tak naprawdę każdy wie jaki prowadzi styl życia. Ponieważ on taki styl życia wybrał. Dlaczego? Bo doświadczenia życiowe utwierdziły go w przekonaniu, że nie ma sensu się z nikim wiązać skoro i tak większość związków kończy się rozwodem i naruszeniem zaufania, złamaniem serca. Daleko szukać nie musiał, miał przykład u własnych rodziców. Micah wie też, że w jego biznesie, którym jest aktorstwo to nie wypali, bo przecież kariera jest ważniejsza, a nie da się z nikim być, gdy musisz ciągle podróżować i tę osobę co chwilę zostawiać samą. Tak więc sobie żyje w tym przekonaniu. Do czasu, gdy spotyka Maddie. Maddie z imprezy.

Maddie to prawdziwa romantyczka i też się z tym nie kryje. Przecież chyba większość z nas marzy o tym jednym jedynym, kochającym i dobrym i pięknym, prawda? Micah to chłopak, który jej się naprawdę podoba, a jemu podoba się ona. Jednak ona chroni swojego serca. Micah chce ją podbić i to robi. Ale dobrze wiemy, że jej upór w końcu się złamie. Jednak wiecie, jak to czytałam to było takie prawdziwe, kiedy ona się bała, że on nie będzie jej chciał na zawsze. Chciałaby potwierdzenia, czegoś co sprawi, że będzie mu mogła zaufać na zawsze i żyć długo i szczęśliwe. Jednak on jej potwierdzenia nie daje, bo cały czas spisuje ich na straty. Jego umysł wmówił mu, że żaden związek w jego świecie nie może wytrwać. I to było smutne, ale powiem wam że według mnie prawdziwe. Jest wielu ludzi na świecie, którzy wręcz panicznie boją się wejść w związek z kimś innym z powodów personalnych. Chcą tego czegoś na zawsze ale mają wmówione że 'długo (a raczej zawsze) i szczęśliwie' nie istnieje.

Będę z wami szczera, ta historia w sumie nie była jakoś wyjątkowa, ani mega wciągająca. Moim zdaniem czasami się dłużyła, ale sądzę że to w sumie było potrzebne. Jednak ta głębia w niej trochę mnie wzruszyła. Pokazuje kobietę, która chce doświadczyć w życiu romantycznej miłości i mężczyznę, który również tego by chciał, ale doświadczenie go nauczyło, że taka miłość na zawsze nie istnieje.

Książka nie skupia się tylko na relacjach między bohaterami, ale też na ich marzeniach, szczególnie Maddie. Ona dąży uparcie, by w końcu osiągnąć to na co zasługuje i bardzo mi się to w niej podobało. Przy tej książce można się dobrze bawić i zrelaksować. W końcu aktorstwo w tle. A aktorstwo w tle zawsze dodaje uroku. :)




Czytaj dalej »

Wbrew grawitacji - Julie Johnson, co mnie (nie) porwało w tej książce?



Wbrew grawitacji
Julie Johnson
Wydawnictwo Kobiece
Data wydania:  13.07.2018r.
Liczba stron: 413

Więc. Już zaczynając te książkę rzuca się straszny schemat. Po pierwsze główna bohaterka ma przyjaciółkę. Ok, to normalne, większość ludzi ma przyjaciół. Ale jaka była ta przyjaciółka? Oczywiście taka jaka jest w większości książkach: lubi imprezować, to ona zawsze wyciąga główną bohaterkę na imprezy, robi jej fryzury, makijaż. Nie tylko w tej książce, ale w wielu już się z tym spotkałam, gdzie ta  przyjaciółka jest odważna, imprezowiczka, która ma świetny styl i swoją przyjaciółkę/główną bohaterkę stroi, robi fryzury i makijaż. Tutaj to dobitnie rzuciło mi się w oczy. Poza tym na początku Brooklyn jest wkurzająca. Jej sposób zachowania i mówienia był gwałtowny. Przypomina mi trochę Emely z Lato koloru wiśni, bo jest trochę wredna.

Finn też nie lepszy. Robił ciągle jakieś dziwne uwagi i myślał, że jest śmieszny. Jedna sytuacja: przeglądał listę piosenek Brooklyn i powiedział: że jest zaskoczony tym co słucha, bo myślał że jest fanką Taylor Swift czy Justina Biebera. Nie mam nic do tych piosenkarzy, bo czasami sama ich słucham, choć to nie tak, że jestem jakąś wielką fanką. Ale niektóre ich piosenki lubię i słucham. Więc wkurzyło mnie, gdy powiedział to tak, jakby ich słuchanie było czymś żenującym. Serio? Każdy ma różny gust muzyki i niech każdy słucha co chce, od country po disco polo i heavy metal. Co komu do tego? To, że ocenił kogoś po jego guście muzycznym jest nie fair, bo zrobił to tak, jakby muzyka określała to, jakim ktoś jest. Bo czy to, że ktoś słucha rocka oznacza, że nosi glany i ubiera się na czarno? Może niektórzy tak, ale ja jestem osobą tak spokojną, że nikt by się nie spodziewał po mnie, że lubię ostrzejsze nuty, a lubię. Lubię słuchać różnego rodzaju muzyki. Może się czepiam do takiego malutkiego fragmentu z książki, no ale jednak.

Ciągle ona myśli o nim, czuję jakby ta książka nie miała w sumie żadnej fabuły. Przyznaje wszystkim i sobie, że go nie lubi, ale myśli o nim non stop.

Książka jest też trochę nieprawdopodobna, bo ciągle na siebie wpadali. Czasami to było już po prostu męczące dla mnie, no bo znowu: nieprawdopodobne. Brooklyn z nikim nie dzieli się sekretami, ale prawie nie znając Finna, robi to z nim. Bardzo się czepiam? Może to normalne dzielić się z ledwo poznanymi ludźmi o twoich najskrytszych sekretach, z którymi wcześniej nie dzieliłaś się ze swoją najlepszą przyjaciółką z dzieciństwa? Nie wiem. :D

Mam wrażenie, że zbyt szybko było wyznawanie uczyć. Bohaterowie spotkali się tylko kilka razy i to w dodatku co raz na dwa tyg, raz na tydzień.

Ta historia ciągnie się opisując ich spotkania i w sumie z przyjaciółką Brooklyn najczęściej toczy się na podstawie: jesteś w nim zakochana? -nie.  Potem: - tak. Kochasz go?  ciągle się to wszystko kręci wokół nich.

Jednak czytając dalej zauważyłam, że już się tak nie męczyłam i nie było widać tego, co uważałam za złe na początku. Nie zrozumcie mnie źle, wszystko co powiedziałam wyżej, tak odbieram. Ale w końcu zaczęło być inaczej, było dobrze, oczywiście była mała drama, ale w książkach tego typu zawsze to jest. Jest nawet mały dreszczyk emocji. :D Który był ciekawy, również pewnie mało prawdopodobny, ale autorce w końcu się udało: wciągnęła mnie. Szkoda tylko, że nie od początku. :)

Uważam, że ta książka jest bardzo dobra, gdyby czytała ją początkująca w czytelniczym świecie ja. Jednak już przeczytałam wiele książek i jestem naprawdę wymagającym czytelnikiem. Żeby mnie zaszokować trzeba dużo. No w sumie nie tak dużo, ale nie lubię schematyczności. Może inaczej: przewidywalności. Kiedy wiecie, że ci będą razem, tu będzie drama i potem będzie wszystko dobrze. Tak naprawdę ta historia mnie po prostu nie wciągnęła od początku, bo nie i tyle. Ale innym się może spodobać. Jeśli chcecie coś lekkiego z klimatem studiów, to zachęcam. :D


NAJLEPSZE CYTATY!

"Brooklyn, niektórzy ludzie przeżywają całe życie, stojąc na brzegu urwiska i czekając, aż ktoś im zagwarantuje, że kiedy w końcu wykonają skok w nieznane, wylądują bezpiecznie. Ale ci ludzie, Pszczółeczko, nigdy naprawdę nie zaznają życia. Obserwują tylko, jak przechodzi obok, czekając na coś, co nie istnieje. "



Czytaj dalej »

Driven. Namiętność silniejsza niż ból. - K. Bromberg



Driven. Namiętność silniejsza niż ból.
K. Bromberg
Wydawnictwo Septem
Data wydania: 06.11.2014r.
Liczba stron: 376

Wiecie, czuję, że praktycznie każdy zna tę serię i każdy ją kocha. Ostatnio, gdy wyszła książka Revved, nie mogę zliczyć jak wiele osób mówiło: "jak pokochałaś serię Driven, pokochasz Revved". I wiecie, mnie by takie coś kompletnie odrzuciło. Bo Driven było porażką i gdybym miała się tą książką sugerować, w życiu nie przeczytałabym Revved, które było niesamowicie piękne i czegoś uczyło. Nie była to pusta książka w porównaniu do tej. Driven jest pustą książka, nie posiadająca żądnych wartości. 

Spodziewałam się czegoś o wiele lepszego. Czytając od końca, 3 ostatnie tomy tej serii o pobocznych bohaterach, którzy występowali w tej części i późniejszych, myślałam, że to musi być genialne. No bo tamte ostatnie 3 tomy tej serii były świetne! Każda była z przesłaniem i była wartościowa. Ta książka była pusta.

Po pierwsze kompletnie nie rozumiem bohaterów. Kompletnie. Spotykają się nagle, ok, życie Rylee dziwnym trafem nagle się zmienia. Ją i Coltona do siebie ciągnie pod względem seksualnym, ale, ale, Colton ma warunki ich "relacji". Przy tym momencie... parsknęłam... bo takie książki są nudne. I zgadnijcie co. Warunkiem ich relacji będą tylko spotkania dotyczące wiadomo czego, żadnych emocji i oczekiwań od drugiej osoby. Żadnego happy endu, małżeństwa, dzieci i białego płotku. Rylee, która oczywiście ma swój bagaż przeszłości, który spowodował, że nie mogła się z nikim wiązać przez dwa lata, pomyślała, że nie da rady. Podziwiam cię za to dziewczyno, jednak wiedziałam że myślisz co innego, a zrobisz co innego. Mówi mu, że nie da rady. Jednak nie może od niego odejść i szuka kontaktu. On to samo. Nie chce jej ranić, najlepiej to zakończyć. Następnie: "Rylee, nie mogę od ciebie się oderwać". Po prostu cała książka niestety opiera się na tym, że oboje nie wiedzą czego chcą. Myślą jedno, oboje robią drugie, naprawdę mnie to denerwowało.



Kolejna kwestia długonogich perfekcyjnych blondynek Coltona. I typowe pytania Rylee: "Dlaczego ja, a nie te twoje długonogie blondynki?". Nie wkurzałyby was takie myśli? Albo uzasadnienie Coltona: "Bo po prostu to ciebie pragnę, masz ładny tyłek i nie mogę, gdy jestem z tobą, jesteś zbyt przyciągająca". Dziwię się jej, że to jej wystarczyło i jemu, że się bardziej nie postarał. Mojego serca takim czymś by nie zdobył, ponieważ ona się pyta dlaczego to ona jest wyjątkowa, a on jej mówi tylko takie coś. W ogóle się nie starają poznać. Jego ciągnie coś do niej niby, ale się nie znają. Nic o sobie nie wiedzą, a po dwóch dniach czują do siebie coś mocnego. Ja po prostu chciałabym ich poznać i zobaczyć, co takiego w sobie widzą oprócz seksownego ciała.

Kolejna rzecz to to, że nie mamy kontaktu z innymi bohaterami. Znaczy mamy ale to strasznie minimalne, nie lubię dlatego takich książek, bo ta należy do tych, co cała skupia się tylko na dwójce, a cały świat nie istnieje. Rozmowy Rylee z przyjaciółką są puste i dotyczą tylko problemów Rylee z Coltonem. Chciałabym się też jednak dowiedzieć coś więcej o Haddie. I może ona też ma jakieś problemy? Jej nikt w niczym nie doradził bo książka skupiała się na problemach Rylee. Colton to już w ogóle nie ma znajomych. Dobra ma, ale ich nie znamy. Nie znamy jego siostry, jego przyjaciela. Z nikim nie mamy tutaj kontaktów. A ja lubię trochę się dowiedzieć też o innych bohaterach. Może bym wybaczyła to, gdyby książka była lepsza.

Zakończenie? Niestety znowu... parsknęłam. W sumie tego się spodziewałam i już wiem jak będzie przebiegała druga część, po prostu to jest zbyt przewidywalne. Już nawet wiem jakich wymówek będzie używał. 

Ogólnie książka mnie po prostu wkurzała i była nudna oraz schematyczna. O, uważam też, że Colton po prostu zbyt przesadzał z tym jego "nie mogę się wiązać". Naprawdę, bez przesady... Mogło być lepiej. 

NAJLEPSZE CYTATY!

"Życie zaczyna się tam, gdzie kończy się strefa komfortu."

"Często się martwię, że pewnego dnia spojrzę na swoje życie i poczuję, że w ogóle go nie przeżyłam. Że za rzadko podejmowałam ryzyko, że się nie wyszumiałam i że nie wykraczałam poza swoją strefę komfortu."

"Bo to, co jest proste w świetle księżyca, nigdy takie nie jest, gdy nadchodzi poranek."

"Jeśli już, powinnam się nauczyć, że życie jest krótkie i trzeba je naprawdę przeżyć zamiast stać w bezpiecznym kącie i obserwować, jak przemija."

"Żebyście zawsze podążali za marzeniami.
Droga do nich nigdy nie jest łatwa i czasem zajmuje całe lata.
Są na niej przeszkody do pokonania i krytycy do zignorowania.
Są chwile zwątpienia i momenty niepewności.
Ale w końcu do nich dotrzecie.
A gdy w końcu dotkniecie swoich marzeń,
To niezależnie od tego, ile będziecie mieli lat i dokąd zaprowadziło Was życie,
Trzymajcie się ich kurczowo - upajajcie się uczuciem osiągniętego celu - i nigdy ich nie porzucajcie.
Nigdy."

Czytaj dalej »

Lato koloru wiśni - Carina Bartsch, skąd te dobre opinie?



Lato koloru wiśni
Carina Bartsch
Wydawnictwo Media Rodzina
Data wydania: 17.06.2015r.
Liczba stron: 496

Nie jesteście w stanie sobie wyobrazić ile niezmiernie pozytywnych recenzji czytałam dotyczących tej książki. Każdy zachwala, kocha, uwielbia, a ja siedzę i patrzę na te recenzje i się zastanawiam co jest ze mną nie tak. Praktycznie żadnych negatywów nie widziałam. Każdy zachwala w tej książce szczególnie świetny humor. Dla mnie to nie był humor, tylko rzucanie ostrych słów w drugą osobę, która na nie nie zasługiwała.

Niestety książka dla mnie okazała się porażką.

Po pierwsze była bardzo nudna, przez całą książkę nie działo się w sumie nic ciekawego prócz jednego momentu, ale też wydawał mi się zrobiony trochę na siłę. Wszystko skupiało się tylko na akademiku bohaterki, to na zajęciach, to w mieszkaniu jej przyjaciółki Alex, to na nauce i na niezdarności Emely. 

Po drugie mnie nie śmieszył ten "humor" bohaterki. Dla mnie Emely była najczęściej podła, a czasami naprawdę przesadzała, a jej sarkazm był naprawdę nie na miejscu, a trzeba umieć i wiedzieć kiedy używać pewnych słów. 

Po trzecie frustrowało mnie to, że ciągle odrzucała, odpychała i szarpała się z Elyasem. Bez przesady. Co innego jakbyśmy powód jej poczynań znali wcześniej, no ale dobra, mimo wszystko nie powinna być taka niemiła. Niezależnie od tego co jej zrobił, a nie zrobił zbyt wielkiej rzeczy. Z resztą po takim czasie powinno jej przejść a nie zachowywać się jak rozkapryszona nastolatka. Lub gorzej. A Elyasa było mi po prostu naprawdę szkoda. Chłopak nic jej nie robił, starał się normalnie z nią gadać, delikatnie zaczepiać, a ona od razu się rzucała z pazurami i ostrymi słowami! I to słowo "warknęłam"...eh, doprowadzało mnie do szału. Po prostu nie podobało mi się to ciągle odrzucanie. 
Za każdym razem, gdy widzi chłopaka, to już od razu "och, jak ja bym mu urwała głowę"...
Mam tez problem z tym ciągłym "odwal się", "jejku, jak on mnie irytuje", a z drugiej strony myśli "a może jednak jest miły?", "czuję coś, nawet jest fajny", ale w następnej chwili się na niego rzuca. Serio.

Elyas po prostu jest dla mnie poszkodowaną postacią w tej książce. To jak on się stara, a ona ma to gdzieś, liczy się tylko ona, nawet nie próbuje chłopaka poznać, bo już ma wyrobioną opinię o nim!
Jedyne co było OK w książce to to, że Alex, jako przyjaciółka miała dużo uwagi w książce. W większości przypadkach w książkach jest tak, że jak bohaterka ma przyjaciółkę, to jest ona nieobecna, a jak rozmawiają, to o problemach głównej bohaterki. Tutaj podobało mi się, że Emely jako główna bohaterka, słuchała problemów Alex, jakoś tam niby jej doradzała, no ale rozmowa nie była skupiona na Emely cały czas, tylko jej przyjaciółka też miała problemy i potrzebowała pomocy. To na plus. Ale to tyle.

Książka mnie po prosu irytowała, a może bardziej jej bohaterka, no i nie działo się w sumie nic ciekawego, co bym mogła zapamiętać na długi czas. Zwykła książka, która ciągle irytuje. Nie mogłam się doczekać kiedy ją skończę. A kiedy skończyłam, z radością mogłam zacząć o niej zapominać.


Czytaj dalej »

Dance, sing, love. Miłosny układ - Layla Wheldon


Dance, sing, love. Miłosny układ
Layla Wheldon
Wydawnictwo Editiored
Data wydania: 17.08.2017r.
Liczba stron: 528

Niestety, to książka, która mi się nie podobała. Nie rozumiem, co w niej może być fajnego. Nie wiem dlaczego czytałam, chociaż wiedziałam, że to znowu nie będzie to. Znaczy wiedziałam - taniec mnie skusił. Jednak to wszystko nie to, jak oczekiwałam.

Livia to osoba, która niezmiernie mnie wkurzała. Sheridan też. Nie wiem, ale naprawdę przez całą książkę nie mogłam ich znieść. Livii dlatego, że była taka naiwna, zakochała się w nim jak jakaś nastolatka, mówiła sobie, że go kocha po tak krótkiej znajomości, a dodatkowo wcześniej cały czas ją wkurzał. To jakim cudem go nagle kocha? To było takie coś, że jednego dnia go nienawidzi, drugiego kocha. No i widziała, że on ją nie kocha. To dlaczego dalej w to brnęła? Cierpiała, biedna lamentowała, no ale ja już jej nie współczułam. Skoro chciała, tak miała. No już bez przesady, żeby coś takiego robić. 
 
Sheridan tak samo, wykorzystywał ją, nie miał dla niej szacunku, docinał. Ją niby to raniło, no ale jak mówiłam, ona go przecież kochała to wszystko mu wybaczała, nawet zdrady. On kochał inną, siedział z tą. Otwarcie się jej przyznał, że jej nie kocha, a przyznawał, że kocha Sylvię. No i to takie błędne koło tutaj było. On do niej nie pisał, nie dzwonił, a ona jak idiotka się starała. :/ Miałam wrażenie, że się do niej odzywał jak chciał tylko z nią seksu. A ona... no wiadomo, że na to przystawała.

Tak naprawdę dla mnie książkę uratował Alex. Przynajmniej on zachowywał się normalnie jak człowiek i dawał fajne rady i miał niezłe pomysły. Tak bardzo marzyłam, żeby Livie miała trochę rozumu, zostawiła Sheridana i była z Alexem. Ale w głębi duszy wiedziałam, że tak nie będzie. I nie było. I znowu się wkurzyłam. Jeszcze trochę książkę uratowała fascynacja Livie rudowłosą dziewczyną, ale to tyle. 
 
Oczywiście muszę też wspomnieć, że książka miała zbyt długie, nudne opisy. Wiele scen można było po prostu skrócić.

Zakończenie? Fajne, ale to chyba tylko dlatego, żeby przyciągnąć czytelników do następnego tomu. Jednak mnie to zakończenie nie kusi do sięgnięcia po następną część. Łatwo się domyślić co będzie dalej, a ja po prostu nie mam siły się dalej męczyć. Jednak pomysł na zakończenie autorka miała dobry i mi się spodobał, lecz nie mam zamiaru patrzeć tylko na zakończenie książki. Patrzę na całość i książka wyszła niestety słabo. 





Czytaj dalej »

Przyrodni brat - Penelope Ward, moje oczekiwania się spełniły!


Przyrodni brat
Penelope Ward
Wydawnictwo Editiored
Data wydania: 24.05.2017r.
Liczba stron: 272

Uwielbiam!
Wow...
Uwielbiam takie historie i spodziewałam się,że ta książka będzie świetna już po tytule, okładce i opisie. Dlatego kupiłam ją jak najszybciej, nie patrząc nawet zbytnio na recenzje (co mi się nie zdarza, bo zawsze patrzę, żeby nie wydawać pieniędzy w błoto).

Główna bohaterka to Greta, która żyje swoim życiem. Do jej domu przeprowadza się Elec, który delikatnie mówiąc jej nie lubi. Czemu? Dowiadujemy się w końcu książce. Ale powiem Wam, że niewiedza mi nie przeszkadzała, a odkrycie prawdy.... emocje, ludzie, emocje. Jednego wieczoru jednak dochodzi do czegoś, co zawładnie ich myślami na lata. A Elec potem znika.
 
Początek naprawdę był świetny, w książkach tego typu zawsze jest fajnie, gdy się czyta o nienawiści chłopaka do dziewczyny i dokuczaniu jej z jednoczesnym pragnieniem jej. TO jest w taaaak wieeeluuu książkach, ale to się nie nudzi, bo to jest fajne! Ta adrenalina i niecierpliwe oczekiwanie, co kto powie i jak druga osoba odpłaci się. A tutaj ich docinki były genialne! Tak im zazdrościłam tego talentu docinania i ciętych ripost, były po prostu mega. I jeszcze ich wzajemne kawały... boskie! Uwielbiam to w książkach. Nie spodziewałam się takich rzeczy, a jednak niedowierzanie wielkie :D. Dlatego książka jest świetna jest mega zabawna ale i też ... głęboka, ponieważ oczywiście każdy ma swoje tajemnice i powody, przez które się ktoś jakoś zachowuje i tutaj miał je Elec.

To taki świetny chłopak. Wiadomo, ma tatuaże, kolczyki, to, co większość dziewczyn kręci. A i nie zapomnijmy o czarnym charakterze i seksownym wyglądzie. No i on jest marzeniem Grety... ale niedostępnym, no bo to jednak ''przyrodni brat''... no ale bez więzów krwi, pamiętajmy o tym. Greta jednak widzi w nim ból i jako jedyna potrafiła zajrzeć do jego pokrzywdzonej duszy. Tylko ona potrafiła dać mu szczęście, mimo że tak ją traktował. Czyż ona nie jest kochana? Widać, że zależy im obojgu na drugiej osobie, ich relacja jest piękna, ponieważ oczywiście oprócz pociągu seksualnego jest więź emocjonalna i potrzeby bliskości drugiej osoby.

 Jednak w nocy, po której Elec miał wyjeżdżać do Kalifornii coś się wydarzyło. Nie było odwrotu. Były przyrzeczenia, lecz niedotrzymane i były konsekwencje. Zero widzenia przez 7 lat, kiedy to nie było wyjścia, tylko stawić czoła jedno drugiemu. Jednak tutaj się zaczęły takie schody... że sama nie wiedziałam, jak autorka zamierza poprowadzić sytuację tych ludzi. Szkoda mi było każdej ze stron, także nowej postaci. Nikt nie zasługiwał na taki los. To, co się wtedy działo, to sobie nie wyobrażacie. Byłam pod takim napięciem, bo chciałam wiedzieć, jak to się wszystko rozwinie. I dostałam finał, na który zasługiwałam nie tylko ja ale i bohaterowie.

Książkę niezmiernie kocham, jest świetna, zabawna, pełna uczucia i mocnych słów. Mocnych. I tyle adrenaliny... uwielbiam to. Jeżeli ktoś uwielbia romanse z humorem, adrenaliną, niepewnością i uczuciami; książki, które są niebanalne, to nie widzę żadnych przeszkód do sięgnięcia po tę pozycję. :)

NAJLEPSZE CYTATY!

"Greto... los sprezentował ci okazję. Nie spieprz jej."

"Cała sztuka polega na tym, by zmusić swoje serce do otwartości, nawet jeżeli jest złamane. Złamane serce wciąż bije. A jestem pewna, że jest cała masa mężczyzn, którzy chętnie spróbowaliby je naprawić, gdybyś dała im szansę."

"Nie mogę się już doczekać, żeby wywrócić twój świat do góry nogami."


  
Czytaj dalej »

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia