Revved - czy książka jest tak dobra, jak piszą?




Revved
Samantha Towle
Wydawnictwo Niezwykłe
Data wydania: 04.07.2018r.
Liczba stron: 440
 
Nie będę nikomu przybliżać fabuły tej książki, bo jestem pewna, że chyba większość z Was o tej książce słyszała, a jeśli nie, opis książki jest na internecie dostępny. :D Ja zaś opowiem, co czuję względem tej historii.

To... jest takie piękne, kiedy nie macie zbyt wielkich oczekiwań do jakiejś książki, a ona okazuje się niesamowita. To jest super uczucie, kiedy z czystym sercem dajecie książce wysoką ocenę, nie tylko z tego powodu, że wam się spodobała, ale dlatego, że dała wam coś do myślenia, lub coś wam uświadomiła. Bo ta książka była dla mnie pełna emocji i dawno czegoś takiego nie czułam.

Okej, teraz mogę wiele osób zdziwić. Jeśli Revved mam porównać do innej książki byłoby to Dwór mgieł i furii. Dlaczego? Bo czułam te same emocje. Czułam tak silne przywiązanie do Carricka i Andi, że sobie tego nie wyobrażacie. Gdy Andi mówiła, co czuła względem Carricka, ja czułam to samo względem niego. I odwrotnie. Bardzo zależało mi na bohaterach i na ich historii. Czułam się jakbym weszła w ich mózgi i to ja byłam Andi czy Carrikiem. Rozumiałam Andi. Rozumiałam Carricka. Nie brałam stron. Wiedziałam, że Andi robi źle i mogło to wkurzało niesamowicie, ale doskonale rozumiałam i się nie dziwiłam, że tak robi. Musimy pamiętać, że właśnie to, co większość z nas szuka w książkach, to bohaterów, którzy nie są idealni. I to, że Andi większość czytelników wkurzała swoim postępowaniem oznacza, jak prawdziwą jest bohaterką. Nie możemy rzucać na nią błotem, wczujmy się za to w jej sytuację. Ja ją rozumiem. I i tak ją podziwiam, za jej siłę. Carrick święty też nie jest, ale jego też rozumiałam doskonale. Kurczę, uwielbiam go. Także dlatego tę książkę bym porównała do Dworów, bo czułam to samo, te same głębokie emocje, które mnie konsumowały. Uwielbiam to uczucie i uwielbiam tę książkę.


Carricka bym porównała do Rhysanda. :D Wiem, że niektórzy nie lubią porównywań i nie kierujcie się tym aż tak, proszę, bo te dwie postacie się skrajnie różnią. Prócz jednej rzeczy. Kiedy kochają, kochają mocno i niezmiernie. Kiedy im zależy, zrobią wszystko. Niesamowicie mi było szkoda tego biednego chłopaka. Był tyle razy odrzucany, że mnie już to bolało. Ale kiedy wyznawał uczucia... to było takie intensywne, że jestem pod niesamowitym wrażeniem. To mój książkowy mąż, no nic nie poradzę. Dawno tak nie pokochałam głównego bohatera, był niesamowicie romantyczny i oddany i wrażliwy. Brak mi słów! Jego słowa zwalały z nóg. Gdyby ktoś do mnie tak mówił, od razu bym tę osobę poślubiła. :D

Ta książka jest długa. I kurczę, mi mało. Skończyło się i ja takie: to tyle? :( To była super historia, którą będę na pewno jeszcze czytać kolejny raz. Bo do takich emocji trzeba wracać. Wow. No ta historia była piękna. Historia Andi również, chociaż bolesna. Trochę jej zazdroszczę, bo była taka piękna i taka mądra i silna. Chociaż miała tyle załamek.. wiecie jak jej załamki były niesamowicie opisane? W ogóle Samantha Towle ma niesamowite pióro, jeśli chodzi o opisy emocji! Bo to, co czuli bohaterowie, czułam i ja i to było piękne, bardzo mi się to podobało. To, że się tak wczułam, jakbym ja była głównymi bohaterami, jakbym ja z nimi wszystko przeżywała. Także z czystym sercem i z bananem na twarzy, książka ta otrzymuje ode mnie piękne 10/10. 

NAJLEPSZE CYTATY!

"I used to think the only place I could truly feel alive was on track, but I now know different. I feel most alive when I'm with you. You challenge me. You make me the happiest I've ever been. You make me laugh like no one can. You love me like I didn't know possible. But most importantly, you make me a better man."

"Don't stay away from him because you're afraid of what might happen. It's a waste, and I know all about wasting time. Don't make the mistakes I made in life. Don't live a life filled with regret. Because regret does ugly, terrible things to people (..)."

"I've got to stop fearing the future and start living for today."

   
Czytaj dalej »

Zapadnij w serce - Ginger Scott.




Zapadnij w serce
Ginger Scott
Wydawnictwo Kobiece
Data wydania: 27.09.2018r.
Liczba stron:  361

Pierwsze co rzuca nam się zaczynając czytać tę książkę, to to, jaką osobą jest Rowe. Przeżyła tragedię i to, co mi się podobało w tej książce, to fakt, że nigdy w życiu w żadnej książce nie czytałam o takim rodzaju tragedii. W USA niestety dzieje się to często i na pewno chyba każdy z was o tym słyszał. Ale czy czytał? Ja nie i jestem mile tym zaskoczona, bo tego jeszcze nie było. Co więcej, to jak się teraz zachowuje Rowe ma swoje uzasadnienie. Całkowicie ją rozumiem dlaczego boi się swojego otoczenia. Kto by się nie bał? Jednak jest silna, bo mimo ciężkich chwil w końcu wyszła ze swojej skorupy.

Jednak nie jestem pewna, czy jestem przekonana do jej charakterystyki, lub raczej tego, jest autorka trochę mi mieszała w głowie. Gdy czytamy rozdziały z perspektywy Rowe, widzimy jak się boi no i nie jest odważna. Zaś gdy czytamy rozdziały z perspektywy Nate'a, nagle jest dziwnie odważna i robi rzeczy, które nie jestem pewna czy ja bym nawet robiła. I z tego powodu byłam zdezorientowana, bo przecież, jest taka nieśmiała, wycofana, a jednak czasami robi rzeczy, których nie powinna, patrząc na jej obecny stan.    
 
W Nacie łatwo się zakochać. Tu nie jest opisany jako bad boy, napakowany i arogancki. Tutaj jest pokazana prawdziwa, ludzka postać, chociaż wiadomo, że ma on praktycznie same plusy. Podobało mi się jak zbiegał o względy Rowe i to, jaki był czuły, kochany. Czasami też mnie irytował, tak jak Rowe. Oboje potrafili palnąć głupoty, które po ich wypowiedzeniu, natychmiast sami myśleli sobie, że co oni właśnie powiedzieli i że chcieliby to odwrócić. Ale nie mogli.

Męczyło mnie też trochę to, że praktycznie cała książka opiera się na tym, że bohaterowie o sobie nawzajem ciągle myślą, rozmyślają nad sytuacjami itp. Nie wiem, po prostu trochę mnie przytłaczały miłosne rozterki, nie wiem czy mnie rozumiecie. Co za dużo to nie zdrowo.


Największym plusem tej książki jest chyba humor. I to nie taki zwykły. Bohaterowie oboje potrafili sobie dogryzać i to było zabawne. Np. "stopy ci śmierdzą" :D. No i tym podobne, to nie był typowy humor, ale był boski. Co więcej... kawały. Jeden kawał był dla mnie niewiarygodny, bo w akademikach takich rzeczy nie wolno robić i nikt by nie zrobił, ale kurczę, ten kawał był niesamowity. Ich kawały również nie były zwykłe. Były mega; skomplikowane i wymagające. Sama bym czegoś takiego nie wymyśliła.

Kolejny plus to bohaterowie poboczni, bowiem obserwujemy również inny związek. Czyli relacje Tysona (brata Nate'a) i Cass (współlokatorki Rowe). Nie powiem, że czasami myślę, że ich historia była ciekawsza od historii Nate'a i Rowe. Nie wiem, ta dwójka trochę mi się wydawała taka zwyczajna, natomiast Tyson i Cass byli dla mnie mega interesujący, szczególnie ich relacje, które były złożone.

Z minusów, które zauważyłam, oprócz często irytujących bohaterów i wielu myśli o miłosnych rozterkach to... początek. Bo jak na Rowe, osobę, która przez dwa lata nie miała życia społecznego, dość szybko nawiązała znajomości na całe życie, czyli już w pierwszym dniu przeprowadzki do akademika. Oczywiście Cass, jedna ze współlokatorek no i Nate. Jego brat też. Po prostu... nie wiem, było to trochę za szybkie jak dla mnie, nie jestem pewna czy naprawdę w realnym życiu tak się łatwo to dzieje.

Ogólnie nie wiem jak ocenić całościowo tę książkę, bo historia była naprawdę fajna. Ale nie było też takich fajerwerków. Ostatnio często się natykam na takie przeciętne młodzieżówki, które w sobie jednak coś mają, ale to by było na tyle. Zapadnij w serce było dla mnie jedną z lepszych, ale to nie tak, że będę tę książkę pamiętała. Gdzie się podziały książki typu Niezgodna, seria Lux, Dotyk Julii? Tęsknię za młodzieżówkami, które pamiętasz latami, a nie tylko kilka dni. Bo te, co wymieniłam wyżej, pamiętam do dziś, a nawet czytałam po kilka razy. A to coś znaczy. Więc mam pytanie, czy polecilibyście takie młodzieżówki, które są naprawdę wyjątkowe? Które pamiętacie długo i gdy o nich myślicie, chcecie je przeczytać jeszcze raz? Proszę o rekomendacje! :)



Czytaj dalej »

Dwór szronu i blasku gwiazd - czy naprawdę wyszło tak słabo?




Dwór szronu i blasku gwiazd
Sarah J. Maas
Wydawnictwo Uroboros
Data wydania: 03.10.2018r.
Liczba stron:

W końcu nadszedł ten dzień! Dzień premiery! Nie wiem ilu z was, ale wiem, że wiele osób słyszało dość słabe opinie na temat tej części. A bo niepotrzebna, a bo nudna i nic się nie działo. Czy... na pewno? Myślę, że jest w tym dużo prawdy, ale jest ALE.
Przygotujcie się na dużo czytania, ale chcę z wami pogadać w komentarzach i wiedzieć, czy myślicie podobnie jak ja, czy inaczej. Zróbmy dyskusję!

Musicie wiedzieć, że je naprawdę kocham Rhysa i Feyrę. Od pierwszego tomu byłam zakochana w bohaterce i naszym czarnym charakterze. Drugi tom był chyba najlepszą książką jaką czytałam w życiu. Wtedy moje uczucia do tych dwojga jeszcze bardziej się powiększyły. Zżyłam się z nimi i ich podziwiałam za odwagę, wytrwałość i co najważniejsze, za tą piękną, niekończącą się miłość. Bo ich miłość pokazana w tych książkach jest naprawdę piękna. Trzecia część była również piękna i wiele się działo. Dlatego mnie to trochę boli... że w tej części zawiodłam się na parze, którą do tej pory ubóstwiałam. Bo tak naprawdę dopiero w tej części są tak naprawdę pokazane ich wady w większym stopniu. W poprzednich częściach bohaterowie byli idealni. I w tej też są, ale jednak przyłapałam ich na czymś, co mi się kompletnie nie podobało.

Wiele osób w recenzjach pisze, że w tej książce nic się nie dzieje. Może trochę mają rację, ja jednak uważam... czego się tu spodziewać od noweli? Sarah się lubi rozpisywać, to prawda, ale jakby miała wpleść jakieś lepsze sytuacje do tej książki, to by wyszła kolejna cegiełka. I ja uważam, że tutaj się dzieje kilka rzeczy. Naprawdę, niektóre były mega zabawne, inne mega przykre, ale to nie książka całkowicie pozbawiona wątków.

Bohaterowie przygotowują się do przesilenia, ale to chyba już każdy wie z opisu. Feyra chodzi na zakupy i nie tylko ona. I może niektóre sceny faktycznie były nudnawe, ale nie wszystkie, bo są rzeczy związane z pewną galerią. Cassian również w tej książce... robi pewne rzeczy, zdecydowanie możemy się więcej o nim dowiedzieć. Wiecie, nie wiem, myślę, że zdecydowana większość z was wie, o kim będą kolejne książki. Dla mnie to nie było jakieś zaskoczenie, gdy na końcu przeczytałam fragment właśnie z nowej książki (nowa książka będzie o innych bohaterach i w Dworze szronu jest właśnie pierwszy 'rozdział'). No bo to było dla mnie wiadome. Myślę, że dla większości też. I Cassiana mi było bardzo szkoda w jednym momencie... nie powinien tego robić, ale też się nie dziwię.



Muszę tu powiedzieć coś o Rhysie. Przepraszam, ale muszę go zjechać. To boli, jak już mówiłam wcześniej, bo naprawdę to mój ulubiony bohater, ale właśnie się na nim zawiodłam. Bo my Rhysa kochamy. Zawsze był taki dobry, wiemy dlaczego robił okropne rzeczy Pod Górą... i mu wybaczyliśmy! Tak łatwo. No przyznajcie. Ja też tak zrobiłam. Zapomnieliśmy o tych wszystkich złych rzeczach jakie robił. Ale Tamlinowi wybaczyć nie możemy. Dlaczego? Tamlin też zrobił okropne, niewyobrażalne rzeczy. Ale popatrzmy na to z innej perspektywy. Co by zrobił Rhys, gdyby mu zabrano Feyrę, jego towarzyszkę? I nie mógłby jej odzyskać? Zrobiłby WSZYSTKO. I każdy z was dobrze o tym wie. Jestem pewna, że i on w desperacji sprzymierzyłby się z Hybernią. Jestem tego pewna. A wy? I teraz... dlaczego się dziwimy, że zrobił to Tamlin? Feyra była jego ukochaną. Mimo że popełniał błędy i ją dusił. Nie był dla niej odpowiedni. Ale każdy się zmienia prawda? Popatrzmy, że Rhys zrobił wszystko, żeby Dwór Koszmarów przyłączyć do wojny... pozwolił ojcu Mor na to, by wszedł do Velaris. Rhys również jest w stanie zrobić najgorsze rzeczy, ale my już go sobie wyidealizowaliśmy. A Tamlin? Przecież każdy z nas się zakochał w Tamlinie w pierwszym tomie, czyż nie? Był słodki i opiekuńczy. Ale mu nie wybaczyliśmy. Do czego zmierzam? Do tego, że Tamlin w tej książce ma swoje dwa grosze. Zobaczycie w jakim jest stanie. Nie spodziewalibyście się tego po nim. I widać tutaj wyraźnie, że żałuje. Że jego błędy przeszłości go zżerają od środka. TO WIDAĆ. A Rhys co? Ma to gdzieś. Ma to gdzieś. Wiem, że obaj mają wspólną przeszłość... śmierć bliskich ich obojga. Ale powtarzam: Rhys również robił wstrętne rzeczy. Przebaczyliśmy mu. Co z Tamlinem, który również żałuje? Rhys, zawiodłeś mnie.

Myślicie, że to koniec o Rhysie? Nie. Nesta. Znamy jej historię, niektórzy ją kochają, inni nienawidzą. Ja przez trzy książki jej nie lubiłam. W tej części? Zyskała moją sympatię. Tutaj odnoszę się i do Feyry i do Rhysa. Rhys nienawidzi Nesty i jej nie przebaczy, bo nie pomagała nigdy Feyrze jak była mała. Ale kurde, Rhys, a Elaina nie robiła tego samego? To dlaczego nienawiść tylko do Nesty, a do Elainy nie? Feyra zaś, przez całą książkę tak się przejmuje, że Nesta nie będzie na przesileniu. Bo Nesta jest w okropnym stanie. Ale Feyra potrafi tylko narzekać, że jej siostra nie jest chętna spędzić z nimi święto. Tylko to jest dla niej ważne. Teraz przechodzimy do fragmentu (NIE UWAŻAM TEGO ZA SPOJLER ALE JAK CHCECIE, OMIŃCIE) z nowej książki, gdzie Feyra mówi coś takiego do Nesty: przepraszam, że ci nie pomogłam, bo TYLE SIĘ DZIAŁO. SERIO FEYRA? TY, FEYRA, TAK MÓWISZ? Feyra, zawiodłaś mnie i ty. Bo w tej części widać, że każdy mógł pomóc i Feyrze i Rhysowi i wszystko cacy, gdy byli złamani i się wyleczyli, BO OBOJE MIELI WSPARCIE. Ale Nesta jest sama. NIKT JEJ NIE POMAGA w tej części. Każdy tylko na nią narzeka i marudzi. Ale nikt... jej nie pomaga. I dlaczego każdy od niej oczekuje jak najlepszego, kiedy to Nesta tyle przeżyła? KOCIOŁ, zmiana na fae, których tak nienawidziła. WOJNA. Czy ktoś pamięta jej rolę w wojnie, JEJ PIERWSZEJ W ŻYCIU i tak ogromnej? To wszystko było dla niej nowe. Ona poznawała siebie, swoje ciało i uczucia... pamiętamy jak okryła swoim ciałem Cassiana. Czy Nesta nie może mieć traumy? Oczywiście, że może! Ja się nawet nie dziwę, że po tym, co przeżyła, właśnie tak się zachowuje w książce. Ale nikt jej nie pomaga. Feyra i Rhys mieli wsparcie. Nesta go nie ma, bo każdy ma ją gdzieś. Dlaczego? Bo kiedyś nie pomagała Feyrze. Czyli to według nich oznacza, że nie zasługuje na dobro. Ale kurde, Feyra i Rhys są święci.  

SPOJLER
Wiecie, bałam się, że w tej książce właśnie coś o dziecku będzie. Feyra tak niedawno mówiła, że chce doświadczać z Rhysem świat, zobaczyć świat i żyć... a tu nagle zmiana decyzji. Nie podobało mi się to. Tak jakby właśnie stało się to, jakby ich życie było teraz takie zwykłe i schematyczne. Wiecie, ślub, dziecko, płotek. Nie chciałam tego. Chciałam doświadczać razem z nimi. A jednak... Nawet płotek jak widzimy się pojawia.
KONIEC SPOJLERU

Muszę powiedzieć, że zakończenie nowelki idealnie kończy chyba historię Rhysa i Feyry. Skoro tak Maas chciała to potoczyć, to się zgadzam. Gdyby zakończyła to w inny sposób myślę, że bym chciała dalej czytać ich historię, ale jednak nie. Teraz... po takim szoku jaki dał mi fragment nowej książki... nie mogę się szczerze doczekać tej historii!!! Ludzie, czy wy zdajecie sobie sprawę jakie to będzie intensywne? To będzie istna bomba i eksplozja. Mam nadzieję.

I chociaż smutne trochę jest to, że bardziej mi się spodobał ten dodatkowy fragment z nowej książki niż cały ACOFAS, muszę przyznać, że niektóre fragmenty były takie śmieszne, że nie mogę. Kurdę, chciałabym powiedzieć, ale już niech to będzie niespodzianka. Ale wiele scen było naprawdę epickich i dlatego ta książka nie była nudna. Moim zdaniem nie. Chociaż naprawdę dała mi do myślenia, bo to chyba najdłuższa moja recenzja w życiu, a o wcześniejszych Dworach aż tak się nie rozpisywałam. No ale tutaj musiałam się podzielić moimi myślami, no bo naprawdę, ludzie, tutaj jest o czym myśleć, nawet po tak krótkiej nowelce. I szczerze, nie mogę się doczekać na dalsze losy bohaterów w kolejnych książkach. Mam nadzieje, że Maas to zmiażdży. :D 

https://www.instagram.com/_thepowerofbooks_/

Czytaj dalej »

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia