Kolorowanka? Niby nic... a jednak. - Dwór cierni i róż



Książka do kolorowania
Dwór cierni i róż
Wydawnictwo Uroboros
Data wydania: 19.09.2018r.
 
Nie spodziewałam się, że wydawnictwo wyda kolorowankę! Wiecie, jaka ona jest niesamowita? Po pierwsze, zawiera obrazki z trzech książek w serii, co jest super.

Moje pierwsze wrażenie to: jaka ta kolorowanka jest gruba! Wiecie, myślałam, że to będzie mega cieniutkie, a kolorowanka jest gruba, co ucieszyło wewnętrznego fana serii, który jest we mnie, bo im więcej kolorowanek tym lepiej. Po lewej stronie są kolorowanki, a po prawej są króciutkie fragmenty (z książek), które dotyczą któregoś obrazka. 

Same obrazki są niesamowite. Podziwiam wszystkich artystów, którzy mają talent tworzyć własnymi rękami takie cuda na papierze. Naprawdę, są one niesamowite, mają takie szczegóły, że mi by się nawet nie chciało rysować! To musi być mega pasja, żeby spędzać godziny nad kartką papieru. 

Jestem niesamowicie szczęśliwa, że ta kolorowanka może zdobić moją półkę. Gdy ją po raz pierwszy wzięłam w ręce, piszczałam z radości i przez dwie godziny miałam banana na twarzy i nie mogłam usiedzieć w miejscu. Ciągle tę książeczkę dotykałam, wąchałam, tuliłam, po prostu nie mogłam się nacieszyć. Jeżeli jesteście fanami całej serii Dworu cierni i róż, to jest konieczny must have. Bo ja nie wiedziałam co to jest radość z kolorowanki, dopóki jej nie miałam w rękach.

Co do samego kolorowania, to ja nie jestem artystką. Nie umiem rysować itp. Kolorować każdy umie.... ale nie mam pojęcia jakbym miała operować kolorami na jakiejś kolorowance. Na internecie widziałam już pokolorowane obrazki i wyglądały niesamowicie. Ja się po prostu boję, że zepsuję sobie obrazek i jeszcze jakoś nie mogę się przekonać, żeby dać coś koloru do nich. :D Szkoda, że nie są pokolorowane te obrazki, ale wtedy chyba ta książeczka kolorowanką by się nie nazywała, prawda?

Także chciałam powiedzieć tylko o niej kilka słów. Czy ktoś z Was ma ochotę się w nią zaopatrzyć? A może już ją posiadacie? Jeśli tak, jak Wam się podoba? :)


https://www.instagram.com/_thepowerofbooks_/

https://www.instagram.com/_thepowerofbooks_/
https://www.instagram.com/_thepowerofbooks_/
https://www.instagram.com/_thepowerofbooks_/


Czytaj dalej »

Listy do utraconej - książka, którą od dawna chciałam przeczytać. Czy było warto?




Listy do utraconej
Brigid Kemmerer
Wydawnictwo YA
Data wydania: 27.09.2017r.
Liczba stron: 416

Pierwsza rzecz jaka mi się wrzuciła w oczy, to podobieństwo tej książki do książki "Coś o mnie i coś o tobie". Bohaterowie w obu książkach piszą do siebie listy i w "Coś..." bohaterka nie wiedziała z kim pisze, aż do końca książki i tutaj było podobnie. Mimo że w tej książce na początku oboje nie wiedzą z kim piszą, to jednak potem jedna ze stron się dowiaduje.

Również bohaterka. Tak jak w tamtej książce, tak i tutaj straciła mamę. I teraz Juliet źle sobie z tym radzi. Naprawdę źle. Tak naprawdę w tej książce jest taką buntowniczką, również... trochę mnie wkurzała. Bo w swoich listach nie oceniała Declana. Jednak zawsze jest łatwiej nie oceniać na papierze, prawda? Za to w realu, gdy tylko widziała jego lub jego przyjaciela, od razu przyklejała im łatki. Wiem, że nie powinnam jej oceniać za to, że taka surowa była wobec oceny chłopaków, szczególnie Declana, bo sama bym oceniała. Tak łatwo oceniać takich "bandziorów" po ubiorze, zachowaniu, ich odpyskiwaniu na każdy temat każdej osobie. To właśnie pokazuje jak każdego tak łatwo oceniamy. Oceniamy całkowicie nie znając drugiej osoby, nie wiemy co się kryje pod ich zachowaniem, jak bardzo ci ludzie są skrzywdzeni i jaką mają przyszłość. To, że książka to pokazuje mi się bardzo podobało.

Co do Declana, to było mi bardzo szkoda. Był oceniany przez wszystkich, ale też sam pozwalał, by tak go oceniano, ale się mu nie dziwię. Jego ojczym był dla niego okropny, również go oceniał, nie pozwalając sobie zrozumieć tego dziecka, jego historii z jego prawdziwym ojcem i jego relacji z matką. Każdy się do niego odwrócił, jego własna rodzina nie chciała mu pomóc z różnych powodów. A mimo to był silny. Taki silny, próbował udowadniać, że jest dobry, że nie ma złych intencji, że nie trzeba się go bać, bo nikogo nie skrzywdzi. Chciał, by ludzie w nim zobaczyli inteligencję, że jest pracowity, nie leniwy. I mądry. Ale jak mówiłam wcześniej: tak łatwo jest oceniać.
 
Rzucę tu dwa cytaty, dot. Declana, które rozwaliły mi serce, z powodu jego cierpienia, przeczytajcie proszę:
"Jednak prawdziwe życie toczy się tu i teraz i prawda jest taka, że ludzie, którzy powinni mnie wspierać, bez przerwy wdeptują mnie w ziemię."
"Nie jestem dobrym człowiekiem. Nie umiem niczego budować, potrafię tylko niszczyć. 
Nie potrzebujesz mnie.
Zasługujesz na kogoś lepszego."
Samo to, że ten chłopak tak o sobie myślał mnie zraniło. Bo to zasługa innych ludzi, że tak o sobie myślał. Ich postawa i słowa uczyniło to, że w je uwierzył.

W tej książce była rzecz, która mi trochę mieszała w głowie. Są to listy. Nie wiem jak inni czytelnicy, ale ja już nie mogłam odróżnić czy to, co bohaterowie o sobie wiedzą było powiedziane w listach czy w realu. Bo się znali, rozmawiali i czasami gdy coś mówili, nie wiedziałam, czy powinni wiedzieć, czy wiedzą, bo nie pamiętałam czy o tym naprawdę rozmawiali czy to było w listach. Nie wiem czy się dobrze wyraziłam, ale po prostu ta granica między tym, co mówili w listach a tym, co w realu była niesamowicie cienka i już sama się gubiłam, bo myślałam, że ta osoba powinna się czegoś domyślić czy coś.

Podobało mi się, że książka nie skupiła się też całkowicie na głównych bohaterach, ale i na pobocznych, np. na historii przyjaciela Declana, Reva. Jego przeszłość i teraźniejszość bardzo mnie wzruszyła i naprawdę chciałabym wiedzieć o nim coś więcej. Jeśli chodzi o rodziców Declana, również ta historia była potrzebna, a także ojciec Juliet. Mimo że nie było idealnie, to powoli było lepiej.

Nie wydaje mi się, żeby ta książka byłą jakaś ekstra super. Była okej, chyba szału na mnie wielkiego nie zrobiła, aczkolwiek wielki plus za to, że dała mi jakąś lekcję, więc to nie było puste czytanie, co sobie cenię w tej książce.

 NAJLEPSZE CYTATY!

"Czekam, aż świat wreszcie przestanie tak gwałtownie wirować."

"Miałaś rację. To było przerażające.
Zróbmy to jeszcze raz."

"Sam możesz wytyczyć swoją ścieżkę."


  

 
Czytaj dalej »

Tam, dokąd zmierzamy - co w tej książce jest tak wyjątkowego, że każdy ją chwali?




Tam, dokąd zmierzamy
B.N. Toler
Wydawnictwo Niezwykłe
Data wydania: 09.05.2018r.
Liczba stron: 332

Fajnie jest mieć urodziny, bo wtedy możesz dostać książkę, którą chcesz. Tam, dokąd zmierzamy było moim prezentem i szczerze mówiąc... od razu zabrałam się za czytanie.

Poznajemy Charlotte kiedy pomaga ostatniej osobie przejść na drugą stronę. I jest zmęczona, postanawia skończyć z życiem. Tak jak pisze w opisie, ratuje ją Ike. Duch. Powiem wam... szkoda, że nie żył. I jej pomaga. Tylko, że właśnie, ta książka nie jest idealna. Wiem, że naczytaliście się wiele pozytywnych recenzji na temat tej książki. Moja również będzie taka, jednak chcę teraz zaznaczyć, co mnie wkurzało. A wkurzało mnie to, że każdy był nierealnie miły dla Charlotte. Ok, Ike obiecał jej mieszkanie, pracę, ale po prostu każdy jej pomagał, nie znając jej, dawał jej pieniądze, nie znając jej, zapraszali ją do domów na obiady, nie znając jest. Dla mnie to po prostu czysto nierealne, że poznała tyle ludzi i każdy robił dla niej tyle rzeczy, ot tak, niczego nie kwestionując. Po prostu nie wierzę, że w tej miejscowości było tyle ludzi, co mogli jej pomóc, bo ludzie zazwyczaj patrzą bardziej na siebie, swoje rodziny, obcy ich nie obchodzą. A tutaj przychodzi do miasteczka dziewczyna, która wygląda jak bezdomna, przy sobie nie ma nic, a dają jej jedzenie, opłacają ją i zabierają na obiady.
Druga rzecz to to, że Charlotte  była naprawdę pogrążona w smutnych myślach, kiedy miała popełnić samobójstwo. Jednak, już gdy Ike ją uratował, nagle jakby przestała te myśli mieć. Myślę, że autorka może nie miała już gdzie to zmieścić, no ale mogła coś napisać, bo tak jakby nagle jej problemy z duchami minęły, jej depresyjne myśli zniknęły, a tak szybko raczej nie odchodzą moim zdaniem.

Wielu z was może odstraszać trójkąt. Ale dlaczego was to odstrasza? Tutaj nie ma takiego wielkiego trójkąta. Charlotte po prostu widzi dwoje bliźniaków o pięknej duszy i to nie dziwne, że się bardzo do nich przywiązuje. Przywiązała się do Ike'a, z którym i tak wiecie, że nie będzie, bo on nie żyje, ale to on jej uratował życie. URATOWAŁ JĄ PRZED ŚMIERCIĄ. Wiadomo, że będzie czuła do niego wdzięczność. Oboje się rozumieją, kochają te same rzeczy. To są bratnie dusze. Wiecie, to bolało, jak ich więź była silna i jak oboje żałowali, że Ike nie żyje, bo gdyby żył, ich życie byłoby piękne. To bolało, jak oboje pragnęli czegoś, czego nie dostaną. Czego po prostu nie mogą mieć. A ciągle w książce zbliżamy się do momentu, kiedy Ike w końcu będzie musiał przejść na drugą stronę. I pamiętajmy, że dla Charlotte to tak, jakby on naprawdę umarł. Bo wygląda jak prawdziwy człowiek, jak żywy, rozmawiają, on ciągle przy niej jest... tylko po prostu nie mogą się dotknąć. I to bolało, bo to dla niej tak, jakby on naprawdę umarł, chociaż już nie żyje.



George ma problemy ze sobą po śmierci bliźniaka. Radzi sobie w sposób, który mu pomoże nie czuć. Charlotte to nawet podkreśliła, że on przynajmniej, mimo że wybrał zły sposób radzenia sobie z życiem, to przynajmniej jakoś idzie do przodu. Ciągnie się na tych dwóch nogach w przód. A ona wybrała poddanie się i szybki koniec. Jednak, nie wiem, myślę, że jakoś mniej czułam jej więź z Georgem. Myślę, że jej więź z Ike'm była zbyt silna i trochę przyćmiła więź z Georgem. Ale potem się role odwróciły, dlaczego? Bo ona i Ike wiedzieli, że to do niczego nie prowadzi. A pomoc Charlotte wobec George sprawiła, że on poczuł się lepiej. Bo wiecie, oni się też rozumieli. George'a spotkało coś, z czym i Charlotte miała kiedyś do czynienia. I zaczęli się przyjaźnić, ale w tej przyjaźni rodziło się piękne uczucie. George postanowił stać się człowiekiem, na którego ta dziewczyna zasługuje. Był silny. Podziwiałam to i w nim i w Charlotte.

Podobało mi się to, w jakim kierunku ta książka poszła. Wiecie, nie wiem czy ktoś o tym pomyślał, ale ten motyw samobójstwa na pierwszych stronach książki. Charlotte była w najgorszej ciemności, w czarnych myślach. Jakby Ike jej nie powstrzymał.... no właśnie. Straciłaby to, co dalej się wydarzyło w tej książce. I jak na to patrzę... tyle zyskała. Tyle zyskała wydostając się z tej czarnej dziury. Ike jej pomógł. Ale nie tylko on, jego brat bliźniak, George, również. Chodzi mi o to, że Char cierpiała, po tej dramatycznej chwili. To, że wybrała jednak życie, nie oznaczało, że nie będzie ciężko. Cierpiała niesamowity ból i smutek, bo wiedziała, do czego prowadzi relacja z Ike'm. Ale zyskała. Zyskała miłość. Zyskała przyjaźń. Zyskała pomoc i serdeczność ludzi z miasteczka. Zyskała niesamowite życie.

Ta książka jest taka... powiedziałabym delikatna, wrażliwa i wywołuje emocje. Nie płakałam na szczęście, chociaż byłam bliska, jednak w sercu czułam taki ucisk, wiecie. To było smutne, smutne jest to, że ludzie umierają. Zostawiają cię samego i z tym historia jest właśnie związana. Jestem jednak szczęśliwa, że mogłam tę historię przeczytać.


NAJLEPSZE CYTATY! 

"Nigdy się nie poddawaj. Obiecaj mi, że nigdy się nie poddasz."

"I bez względu na to, jak bardzo twój dar mógłby utrudniać czasem nasze życie, chcę być jego częścią. Charlotte... pragnę cię. Całą ciebie. Dobrą, złą i brzydką. Kocham cię."

"Ale na razie żyjemy każdego dnia pełnią życia, kochając się i śmiejąc."
 
"Chwile przychodzą i odchodzą; są jak szybkie przebłyski czasu. A jednak mogą mieć największy wpływ na nasze życie. Albo je złapiemy i wykorzystamy do naszych potrzeb, albo wypuścimy. Te, którym pozwalamy odejść, wiążą się z nami najsilniej - ponieważ żal jest czymś, co nigdy nas nie opuszcza."


Czytaj dalej »

Uleczę twe serce - Tillie Cole



Uleczę twe serce
Tillie Cole
Wydawnictwo Editiored
Data wydania: 14.08.2018r.
Liczba stron: 376

Po skończeniu 1. tomu, chyba większość z nas chciała najpierw historię Flame'a. Jednak powiem wam, że przecież Ky też jest interesujący, czyż nie? Byłam ciekawa jak nasz niegrzeczny chłopiec będzie postępował z Lilah.

Uważam, że ta część jest lepsza od poprzedniczki ze względu na osobowość Kylera. Lubię go bardziej niż Styxa, nic nie poradzę. Kyler ma po prostu fajną osobowość. Jednak, to chyba na tyle. Tak naprawdę męczyłam tę książkę, nie dlatego, że jest gorsza od poprzedniczki. Jest lepsza. Ale to wszystko już mnie przytłaczało psychicznie. Przeczytałam 1/2 książki i miałam aż tygodniową przerwę, żeby zabrać się dalej. A skończyłam czytać z ulgą, że to koniec. Po prostu ta tematyka jest ciężka, a czasami zbyt... nie wiem, był wielki kontrast.

Chodzi o to, że przytłaczały mnie myśli Lilah. Była tak uparta co do tej swojej wiary i sekty, że nie mogłam tego znieść. Nie poddawała się, nie słuchała, że to wszystko było złe i kłamstwem. Trzymała się swojego zdania do ostatnich stron, co uważam, ze trochę zbyt szybko zmieniła zdanie, gdy przez 3,5/4 książki była tak wierna swojej sekcie.
Tak samo, uważam, że to było... nie wiem, okropnie mi się czytało cytaty Biblii w jakichś absurdalnych, okropnych sytuacjach. Czuję, że jednak słowa Biblii nie powinny być umieszczane w pewnych scenach, które są okrutne czy obrzydliwie. Rozumiem, że to jest część tej historii, pokazanie tej sekty... no ale jakoś... no nie.

Niestety jedna scena moim zdaniem była przegięciem. Odtworzenie sceny z Biblii, kiedy Maria przemywała Jezusowi stopy olejkiem i wycierała swoimi włosami. Tak tutaj mamy Lilah, która klęka przed Kylerem, i robi TO SAMO. Myje mu stopy olejkiem, wyciera swoimi włosami. Może pomyślicie, że się czepiam. Ale jednak powinniśmy trzymać się tej granicy i nie robić z sceny z Biblii takiego czegoś. To było... dla mnie niesmaczne. Po prostu jest granica, której w tym wypadku nie powinniśmy przekraczać.

Trochę też byłam zmęczona tym, że w książce pojawia się ta sama scena co w pierwszej. Pamiętacie porwanie Mae? No właśnie. Ciekawe, co się tutaj dzieje? To samo. Tylko inna osoba. Zastanawiam się czy w 3. części też będzie porwanie. Hm... pewnie tak, w sumie już mnie chyba by to nie zaskoczyło.

Także, no nie wiem. To nie ja, kochanie też zaczynało mi ciążyć, ale tutaj już naprawdę to odczułam. W sumie niby przeczytałabym historię Flame'a i Maddie, ale... chyba będzie jeszcze brutalniej, no bo to Flame... wiecie jaki jest Flame i co on ze sobą robi. Chyba nie mam siły na to by siedzieć w jego mózgu po prostu.


NAJLEPSZE CYTATY!

"Lekcja numer dwa: nie można ciągle siedzieć w bańce ochronnej. Życie ma więcej do zaoferowania. Tak żyłaś w tej sekcie, teraz zamykasz się przed światem tutaj. W pewnym momencie trzeba chwycić życie za jaja i ścisnąć je tak, jak  robi to zawodowa k**wa."

"Nie szukaj wymówek tylko po to, żeby wieść gówniane życie. To nie jest żadna filozofia. Jeśli czegoś nie lubisz, znajdź coś, co lubisz. Jeśli nie lubisz przebywać w czyimś towarzystwie, trzymaj się, k**wa, od niego z daleka. Chcesz zmienić swoje życie, to rusz dupę i je, k**wa, zmień."





Czytaj dalej »

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia