Wróć za mną - Meredith Walters. Czy związek z narkomanem może się udać?



Wróć za mną
Meredith Walters
Wydawnictwio YA!
Data wydania: 05.07.2017r.
Liczba stron: 414
 
Jeśli ktoś z jakiegoś powodu waha się nad czytaniem tej książki i jej poprzedniczki, nie musicie się obawiać. Chyba, że się boicie zbyt wielu emocji. Wielkiego przywiązania do bohaterów. Intensywnych przeżyć. Złamanego serca.
Te dwie książki są tak piękne, że je trzeba po prostu czytać. Są inne, nie czytałam nigdy książki o uzależnieniu od narkotyków człowieka, który chce żyć, walczy o lepsze życie. Przynajmniej się stara. O człowieku, który marzy o miłości. Tę miłość spotyka. W (nie)odpowiedniej osobie. Bo czasami... etyka przeszkadza. Jednak... czy na... pewno?


W tej części mamy do czynienia z trochę innym problemem. Tutaj cała książka skupia się na zaufaniu, a raczej ściślej mówiąc - nieufności. Bo nie tylko Aubrey nie ufa Maxxowi. Ale też czytelnik. Przez całą książkę trzymałam za tego chłopaka kciuki, bo tak go uwielbiam, że nie mogłabym znieść jego porażki. Mówiłam mu tylko "Boże, tylko tego nie rób, proszę, już było tak dobrze". Bo Maxx ma teraz motywację, żeby nie ćpać. Aubrey go odrzuciła, jego brat no cóż... się do niego nie odzywa i tak naprawdę został sam, co tak naprawdę było smutne :(. Dlatego już myślałam, że sobie nie poradzi. To było mega ciężkie. Tyle razy wątpiłam. Tak wiele razy. On sam nie był pewny co zrobi. Ta droga z nim jest ciężka, ale czy życie też takie czasami nie jest?

Aubrey jest bardzo silną dziewczyną w tej książce. Stara się uratować siebie i Maxxa. Dziewczyna próbuje znaleźć siebie, bo już nie wie czy bycie terapeutką będzie jej wymarzoną pracą w przyszłości, zaczyna mieć wątpliwości. Nie układają się jej też stosunki z Brooksem. Jest to jej przyjaciel, ale ich relacje są nadszarpnięte i to przez zazdrość i to myślenie, że dziewczyna postępuje niedojrzale. Ja ją podziwiam jednak, że miała odwagę podejmować tak ciężkie decyzje. Bo czasami jest trudno. Czasami nam ludzie utrudniają, bo wiedzą lepiej co dla nas będzie lepsze. Jednak to my tak naprawdę wiemy. To my wiemy czy to będzie dla nas dobre czy nie. To nasze życie i my podejmujemy decyzje.


Ich cały związek, Maxxa i Aubrey, praktycznie do końca książki jest jedną wielką niewiadomą. Tak naprawdę czytałam z lekką adrenaliną, pod wielkimi emocjami i napięciem. Jestem dumna z bohaterów i z ich decyzji, chociaż czasami już myślałam, że to koniec.

I znowu co do przyjaciółki Aubrey, bardzo dobrze, że autorka pokazała też osobowość Renee i jej problemy. Też wiele przeżyła z tym dupkiem, byłym chłopakiem i cieszę się, że też potrafiła z tego jakoś wyjść. Ogólnie chciałabym dać wielkie uznanie autorce, za to, że prócz głównych bohaterów, potrafiłam wyciągnąć lekcję właśnie z Renee, bohatera pobocznego. To, co się z nią działo w tych dwóch książkach było dobrą lekcją.

Kocham obie książki, są świetne, pokazują wiele emocji. Pokazały wgląd do psychiki narkomana, co nie powiem, było ciekawe i mega mnie intrygowało. Naprawdę mogłam zobaczyć, co się dzieje w jego głowie. Jak walczy. No po prostu... przeczytajcie te książki.

NAJLEPSZE CYTATY!

"-Co jest z nami nie tak?- zapytała, wypowiadając na głos dokładnie to pytanie, które prześladowało mnie od miesięcy.
-Chyba kochamy zbyt mocno i zbyt lekkomyślnie."

"Pamiętaj, że prawdziwa miłość powinna być bezwarunkowa."

"To była miłość, która przenikała mnie do szpiku kości i pochłaniała bez reszty. Rozpaczliwa. Bez pamięci. Szaleńcza. I moja. Nie miałem nic poza nią."


  
Czytaj dalej »

Seria LUX vs seria ORIGIN - czy są to osobne serie? The Darkest Star - Jennifer L. Armentrout.



The Darkest Star
Seria Origin (tom 1)
Jennifer L. Armentrout
Wydawnictwo Filia
Data wydania: 22.05.2019r.
Liczba stron: 471

Chciałam zaznaczyć, że nigdy nie umieściłam tu na blogu posta książki, którą przeczytałam po angielsku, a nie została wydana w Polsce (takie recenzje zamieszczam na lubimyczytac.pl). Jednak dzisiaj robię wyjątek, ponieważ, ta książka na 100% zostanie wydana w Polsce, patrząc na fakt, że wydana jest seria Lux, która się łączy z tą książką. A Wy musicie coś wiedzieć, zanim zabierzecie się za The Darkest Star.

Otóż zanim zabrałam się za czytanie tej pięknej książki, dowiedziałam się, jak sama Jennifer L. Armentrout mówi, że kto nie przeczytał serii Lux, spokojnie może czytać The Darkest Star (skrót TDS) bez znajomości Lux. Jednak już skończyłam czytać tę książkę. I z punktu widzenia czytelnika, mówię wam jasno i wyraźnie: jeśli chcecie naprawdę cieszyć się z czytania TDS, przeczytajcie Lux. Wiem, że to 5 książek. Wiem, ale zobaczycie, że ta seria będzie jedną z najpiękniejszych jaką przeczytacie. W ciągu czytania tych 5 książek ANI RAZU się nie będziecie nudzić. Te książki czyta się tak szybko, że w tydzień przy dobrej organizacji można je połknąć. Akcja wre. Bohaterzy są. Najlepszy humor jaki kiedykolwiek w książkach znalazłam. To najlepszy paranormal romance jaki czytałam. A czytałam tę serię dwa razy... co przelicza się na 10 książek. I Wiecie co?
The Darkest Star to pierwsza książka w serii o nazwie Origin
Teraz popatrzmy na tytuły serii Lux:
2) Onyx
3) Opal
4) ORIGIN
Widzicie nazwę 4. tomu? Jest taka sama jak nazwa nowej serii. Dlatego, że to, co jest w TDS jest już w 4. i 5. tomie Luxa. A cały świat Luxen, czyli kosmitów (dla tych co nie wiedzą, to nie są stworzenia, ani żadne stworki. Oni wyglądają tak samo jak ludzie, tylko że mają pewne... talenty) jest w 1. tomie. 

I teraz tak. To, co było zawarte w 5 tomach, tutaj macie w jednej książce. Brzmi świetnie? NIE! Zaznaczam, że ja, znając 5 tomów, wiedziałam wiele rzeczy czytając TDS. To mi pomogło zrozumieć całą fabułę książki. Ale taki nagły przylot informacji dla kogoś, kto nie czytał Lux, sprawi, ze będziecie najeżdżać na tę książkę mówiąc, że za wiele się działo, zbyt wiele informacji, i że nie rozumiecie połowy rzeczy. Ta książka jest niesamowita. Przepiękna. Wiele się dzieje. Kurczę, mnie tak zaszokowała, że zostawiła mnie z otwartą buzią. Wiecie, kiedy przeczytałam jedną rzecz... zamknęłam książkę, wstałam, i poszłam na pole się przewietrzyć. W takim szoku mnie zostawiła Armentrout. Każdy z bohaterów, którzy występują w TDS byli w Luxie. Ci, co byli w Luxie przypadkowo tutaj mają taką wielką rolę, że dla mnie to było niesamowite wiedzieć, co robili w Luxie. Znać ich 'historię'. Dlatego tak się wczułam w tę książkę. Tak wiele rzeczy wiedziałam, rozumiałam. Dla tych, co nie czytali, jestem pewna, że będziecie w większości albo zdezorientowani, albo nie będziecie rozumieć co się dzieje itp. Np. jest jeden Origin, który w TDS odgrywa ważną rolę. ON BYŁ W LUXIE. W tle. Nie był ważny. Pokazany z dwa razy. ALE TO CO ROBIŁ było ważne. I to się odbiło na TDS. To, sprawiło, że po prostu pokochałam tę książkę. I nie było nic dla mnie przepraszam, ale z dupy wzięte. Bo ci, co przeczytali, mogą myśleć, że to, kim była Evelyn właśnie było za dużo, było z dupy wzięte. Ja uważam... że to miało sens. Tak, to miało sens, dlatego, że było o tym w Luxie. 

Dlatego piszę ten post mówiąc Wam teraz: nie wiem, kiedy TDS będzie wydane w Polsce. Ale macie teraz bardzo dużo czasu do przeczytania Lux zanim wyjdzie TDS. Zróbcie to. Gdy przeczytacie 1. część pójdzie z górki. Tam jest tyle emocji i akcji. To Was porwie. Jestem pewna, że ta seria jest w waszych bibliotekach. Wypożyczcie i czytajcie TERAZ. A zobaczycie, kiedy wyjdzie TDS w Polsce, pokochacie tę książkę. Pokochacie ją całym sercem.


Wygadałam się, teraz o samej książce TDS. Jest sobie Evelyn i jej przyjaciółka Heidi. Idą do klubu, w którym bawią się ludzie i kosmici. Heidi chce, żeby Evelyn poznała dziewczynę, która jej się podoba. Nagle Evelyn widzi Luca (który miał BAARDZO ważną rolę w Luxie, dlatego macie przeczytać LUX!). Luc nagle... zaprasza ją na pogawędkę. I wiem. WIEM, że to brzmi schematycznie i wow, kurczę, akurat ją wybrał spośród tylu ludzi. Jednak wcale tak nie jest. :D Bo to, co robi Luc... Luc zawsze wie co robi. Luc wie. Nagle jest napad na klub. Szukają niezarejestrowanych kosmitów. Potem są zaginięcia. I tu zaczyna się dziać akcja. Chociaż akcja zaczyna się już od 1. rozdziału. :D

Powiem tak, ten świat jest całkiem inny. W Luxie, nikt nie wiedział o kosmitach, teraz o kosmitach wiedzą wszyscy. Chodzą między ludźmi. Mają bransolety, które sprawiają, że nie mogą używać w pełni swoich mocy. Ludzie się ich boją. Luxen... boją się ludzi. Ta nowa rzeczywistość była dla mnie naprawdę ciekawa. Kurczę, zakochałam się w tej książce. Było wiele nawiązań do przeszłości, które jak mówię, wszystko jest opisane w Luxie. Jednak autorka... potrafiła mnie tak zaskoczyć. Byłam tak zszokowana nowym napływem informacji, że zbierałam szczenę z podłogi. Nie wierzyłam. Ciągle tylko powtarzałam: no way, no way, no way. :D Oczywiście Daedalus... o nim też się coś pojawia. Kurczę, w końcowej scenie książki była taka wspominka o tej organizacji... że aż się wystraszyłam. Po prostu zaczynam się bać co będzie w następnych tomach, bo patrząc na to, co się działo w Luxie, to teraz autorka wszystko bierze na inny level. Rząd, organizacja, ludzie, Luxen... Arum i... Origin. Eksperymenty. Boje się co z tego będzie, ale zobaczymy.

Sam Luc. O mój Boże, tak go kochałam w Luxie, tutaj to mi zabrał serce i jeszcze go nie oddał. :D Kocham go i jego humor. Kocham to jaki jest dobry, troskliwy. Dba o dobro ludzi. Jest piekielnie mądry i przebiegły. Ale to już w Luxie taki był. Wtedy byłam pod wrażeniem teraz też. Jego zachowanie wobec Evie... sama nie wiedziałam o co mu chodzi. Dlaczego robił pewne rzeczy. Oczywiście potem się dowiadujemy, potem widzimy zachowanie samej Evie i wszystko zmienia obrót. Na lepsze? Gorsze? Można ocenić po skończeniu książki.

Kolejną rzecz, którą chciałam zaznaczyć jest to, że tutaj w TDS nie jest aż tak pokazane to, co potrafią Luxen. Widzimy co potrafi Luc, jednak to za mało. Wiem, że w jednej książce tego Armentrout nie potrafiłaby pomieścić, patrząc na to, że zrobiła to w 5 tomach Lux. W Luxie wszystko widać i czuć. Po prostu czuć jaką mają moc, co potrafią zrobić. Tam w każdej sytuacji się czegoś dowiadywaliśmy, dlatego ciągle powtarzam, żeby najpierw czytać jednak Lux. Możecie czytać TDS bez znajomości Luxa.. Ale wydaje mi się, że po prostu inaczej odbierzecie tę książkę. A warto się zakochać w serii Lux.

Wyczuwam wieele rzeczy na nadchodzący drugi tom (który wyjdzie 08.10.19, tyle czekania :( ), który już ma tytuł The Burning Shadow. Sam tytuł brzmi... kurczę, intensywnie. :D Jestem taka gotowa, by znowu czytać o tym świecie, już się wczułam po TDS. To był piękny sposób na kaca czytelniczego, nie skończyłam książki od miesiąca, a tę przeczytałam w dwa dni. Moje serce należy do tych dwóch serii.

 NAJLEPSZE CYTATY!

"But there's nothing we can do other than live with the promise of tomorrow while knowing it may not come. That's the best you can do. Best we can do." 


Czytaj dalej »

Najlepszy powód, by żyć - Augusta Docher. Czyli... Jaki najlepszy powód??



Najlepszy powód, by żyć
Augusta Docher
Wydawnictwo OMG books
Data wydania: 27.09.2017r.
Liczba stron: 368

Ta książka niestety w ogóle mi się nie podobała. Nawet nie wiem czy znajdę tu jakieś plusy... niestety. Tak naprawdę jedyne co tu piękne i ładne to okładka. Bo to ona jest prześliczna. Lecz wnętrze książki... no masakra.

Najpierw chciałabym powiedzieć o bohaterach. Tak naprawdę w ogóle ich nie poznałam. W tej książce były same suche fakty, nawet nie wiem jakiego typu dziewczyną jest Dominika, a jakim typem chłopaka jest Marcel. W ogóle nie zżyłam się dlatego z bohaterami. Tak samo myślałam, że trochę bardziej dowiem się o drodze leczenia psychiki dziewczyny. A tu nic. Z wypadku przenosimy się do teraźniejszości, gdzie dziewczyna po prostu żyje, a ja naprawdę chciałam się dowiedzieć, jak ona to wszystko przetrwała. Po prostu w tej książce byłam zrzucana z jednego tematu na drugi. Sama nawet relacja Marcela z dziewczyną. ZA SZYBKO! Za drugim krótkim spotkaniem już się całowali (oczywiście to by było okej, ale to było pokazane w taki nagły szybki sposób), a za trzecim już nagle sobie u niej mieszka. No ludzie, to obcy człowiek, nie? A potem nagle mówi Marcel, że są parą. Ja się pytam kiedy? No bo w ogóle między sobą na ten temat nie rozmawiali. W ogóle mało rozmawiali o sobie nawzajem o uczuciach wobec siebie. Tak jakby ot tak sobie stali się parą... no nie.

A Marcel? Jak ja nie lubię tego chłopaka. On zbyt często po prostu nie miał szacunku do dziewczyny i zachowywał się dziwnie, ja nie wiem jak Dominika z nim mogla być. Najpierw mówił, potem myślał. I takie głupoty wygadywał. Nawet jak myślał, to już nie mogłam czytać jego myśli. On przypominał mi po prostu taką pustą laskę w ciele chłopaka. :/ A do tego jego słownictwo. Zdzierżyć nie mogłam. Ten slang po prostu źle się czytało. W książkach nie powinno go być, a jak już to nie w takich ilościach! A i tak sam w sobie był bardzo dziwny... To dla mnie uczyniło książkę taką słabą i taką trochę niesmaczną, że tak ujmę. Z resztą nawet jakby autorka chciała dodać ten slang, żeby przyciągnąć młodzież, to w moim wypadku to po prostu nie wypaliło. Inaczej się słyszy, jak ktoś używa takich słów a inaczej się czyta. A czyta się bardzo źle.

Nie mogłam też jakoś normalnie odnieść się do relacji Dominiki z jej ojcem. Rozumiem, że od zawsze się kochali i w ogóle, ale jednak miałabym do niego uraz na miejscu Dominiki, gdyby mój własny ojciec mnie podpalił. Nawet przypadkowo. Nawet po pijaku. Bo pijaństwo nie usprawiedliwia nikogo z czynów, a w tej książce odniosłam wrażenie, że wymówka "był pijany" po prostu została zaakceptowana i koniec tematu! A bo był pijany i pomylił sobie ciebie z fotelem. A bo w głębi duszy wiedział, że w razie ognia w domu się włączają spryskiwacze. Chyba nikt normalny nie pali w pomieszczeni w domu jakichś rzeczy? Jak coś to wynosi się to na pole i tam pali. No proszę... Nie rozumiem po prostu jak Dominika mogła tak za nim tęsknić i mieć takie uczucia do niego nawet w tej sytuacji. Ja bym nie mogła. Pijaństwo nie usprawiedliwia, że ją podpalił. Zrobił to i już. Własnej córce no zniszczył ciało i psychikę...

I co do samego tytułu. Jaki jest ten najlepszy powód, by żyć? Nie znalazłam... A jeśli ma być ten chłopak... a co jeśli ktoś nie ma chłopaka? Co ma zrobić? Nie spodziewałam się, że najlepszym powodem będzie właśnie posiadania chłopaka. Zgadzam się, że związek pomaga, ale co jeśli nie mamy takiej alternatywy? Powinno się nam coś innego również pokazać. Inny powód...

O i jeszcze muszę wspomnąć, że książka nie strasznie wynudziła. 1/3 książki była okej, ale im bardziej do końca tym mniej miałam ochotę kończyć. Przewijałam dużo po prostu wzrokiem, bo to było naprawdę takie nudne jak nigdy.. 




Czytaj dalej »

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia