Revived - oczekiwania vs realia.




Revived
Samantha Towle 
Wydawnictwo Niezwykłe
Data wydania: 12.09.2018r.
Liczba stron: 440

W mojej recenzji Revved łatwo zobaczyć jak ta książka na mnie zadziałała i ile emocji wywołała. Była jedną z lepszych książek jakie przeczytałam w tym roku.
Do Revived nie wiem, ale od początku nie byłam nastawiona ze zbyt wielkim nastawieniem. Jakoś ten opis mnie nie zachęcił. Ale z drugiej strony prawie u każdego słyszałam i czytałam jak mówił, że to właśnie Revived pobija Revved. Więc moja miłość do Revved spowodowała, że zaczęłam czytać.

I męczyłam tę książkę przez ok. trzech miesięcy. I nie chodzi o to, że mi się nie podobała, po prostu jakoś ten czas w moim życiu spowodował, że mieszałam książki, czytałam to, odkładałam to na coś innego, to inne skończyłam, czytałam trochę tego i znowu coś innego złapało moje oko. Ale też nie byłam w nastroju do czytania, więc nie mam pojęcia czy tę książkę nie odebrałam w inny sposób dlatego, że wszystko właśnie było takie pomieszane i dezorientujące w moim życiu. :D

Bardzo mi się podobała chemia między Leandro i Indią. Ale bardziej podobała mi się chemia w Revved. Tutaj szczególnie dobijało mnie to jak nasz bohater Leandro przez większość książki myślał dolną częścią ciała i jak to bardzo chciałby robić różne rzeczy z Indią. Na początku to było okay, pierwsza fascynacja i w ogóle, ale potem już mnie zaczęło to dobijać. Zbyt często o tym wspominał, czasami nawet miałam wrażenie, że jest z nią dla jej ciała, a nie dla niej samej, chociaż tak oczywiście nie było. Ich miłość była prawdziwa, jednak jego krocze zbyt często było wspominane jak dla mnie.

Sama historia Indii była fajna. Jej przeszłość, ciąża itp. To jak sobie poradziła w życiu odnosząc sukces jako terapeutka. Widać też jak Leandro naprawdę zmaga się z sobą po wypadku, ale widać, że terapia pomaga.


Tylko... znowu im dalej w książkę, mamy dramę, która już tyle razy była wałkowana, czułam się jakbym czytała Greya, bo dosłownie tam było podobnie. Przeszłość się odzywa, przeszłość grozi telefonicznie, szantażuje, chce pieniędzy, no kurczę, to już było, było, było. I też trochę mnie to irytowało jak India się nie domyślała oczywistych faktów. Dla mnie jako czytelnika było to takie wiadome, a ona kurczę, nie, nie wie kto mógłby zrobić to i tamto. 

I jeszcze co do końcówki... eh... za słodko. Po prostu za słodko. Nagle szybko wszystko jest okay, sukcesy Indii, Leandro, Jetta, Kita, wszyscy szczęśliwi, gromadka dzieci i w ogóle. Sorrki, ale nie uważam tego za spojler. Bo praktycznie teraz każdy romans kończy się dziećmi. Naprawdę nie mam nic przeciwko temu, by ludzie zakładali rodziny, to normalne. No właśnie. To normalne. I dlatego zaczyna też mnie to irytować, bo w ogóle książka mnie nie zaszokowała. Revved mnie szokowało. Tutaj nic. To zakończenie było takie wiadome, że nie trzeba było go nawet czytać, bo wiadomo, że zakończy się to gromadką dzieci. Po prostu chciałabym, żeby autorzy trochę czekali z tymi dziećmi, bo ledwo historia się zaczęła, ledwo skończyła, wszystko jest jeszcze świeże, ale nie. Muszą dać epilog z X lat później i ile to dzieci mają. To mnie po prostu nie szokuje i mnie to smuci, że autorzy, skoro naprawdę potrafią tworzyć dobre historie, to większość z nich i tak idzie na łatwiznę z zakończeniem.

Wiem, że wyszło to bardziej negatywnie niż pozytywnie. Książka mi się podobała. Jednak nie na tyle, by wzbudzić we mnie tyle emocji, że nie wiem co ze sobą zrobić. Że myślę o niej nocami. Nie. Tak było w przypadku Revved, tutaj zaś... no niestety ta książka nie wyszła tak jak bym się spodziewała.



Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia