Tam, dokąd zmierzamy - co w tej książce jest tak wyjątkowego, że każdy ją chwali?




Tam, dokąd zmierzamy
B.N. Toler
Wydawnictwo Niezwykłe
Data wydania: 09.05.2018r.
Liczba stron: 332

Fajnie jest mieć urodziny, bo wtedy możesz dostać książkę, którą chcesz. Tam, dokąd zmierzamy było moim prezentem i szczerze mówiąc... od razu zabrałam się za czytanie.

Poznajemy Charlotte kiedy pomaga ostatniej osobie przejść na drugą stronę. I jest zmęczona, postanawia skończyć z życiem. Tak jak pisze w opisie, ratuje ją Ike. Duch. Powiem wam... szkoda, że nie żył. I jej pomaga. Tylko, że właśnie, ta książka nie jest idealna. Wiem, że naczytaliście się wiele pozytywnych recenzji na temat tej książki. Moja również będzie taka, jednak chcę teraz zaznaczyć, co mnie wkurzało. A wkurzało mnie to, że każdy był nierealnie miły dla Charlotte. Ok, Ike obiecał jej mieszkanie, pracę, ale po prostu każdy jej pomagał, nie znając jej, dawał jej pieniądze, nie znając jej, zapraszali ją do domów na obiady, nie znając jest. Dla mnie to po prostu czysto nierealne, że poznała tyle ludzi i każdy robił dla niej tyle rzeczy, ot tak, niczego nie kwestionując. Po prostu nie wierzę, że w tej miejscowości było tyle ludzi, co mogli jej pomóc, bo ludzie zazwyczaj patrzą bardziej na siebie, swoje rodziny, obcy ich nie obchodzą. A tutaj przychodzi do miasteczka dziewczyna, która wygląda jak bezdomna, przy sobie nie ma nic, a dają jej jedzenie, opłacają ją i zabierają na obiady.
Druga rzecz to to, że Charlotte  była naprawdę pogrążona w smutnych myślach, kiedy miała popełnić samobójstwo. Jednak, już gdy Ike ją uratował, nagle jakby przestała te myśli mieć. Myślę, że autorka może nie miała już gdzie to zmieścić, no ale mogła coś napisać, bo tak jakby nagle jej problemy z duchami minęły, jej depresyjne myśli zniknęły, a tak szybko raczej nie odchodzą moim zdaniem.

Wielu z was może odstraszać trójkąt. Ale dlaczego was to odstrasza? Tutaj nie ma takiego wielkiego trójkąta. Charlotte po prostu widzi dwoje bliźniaków o pięknej duszy i to nie dziwne, że się bardzo do nich przywiązuje. Przywiązała się do Ike'a, z którym i tak wiecie, że nie będzie, bo on nie żyje, ale to on jej uratował życie. URATOWAŁ JĄ PRZED ŚMIERCIĄ. Wiadomo, że będzie czuła do niego wdzięczność. Oboje się rozumieją, kochają te same rzeczy. To są bratnie dusze. Wiecie, to bolało, jak ich więź była silna i jak oboje żałowali, że Ike nie żyje, bo gdyby żył, ich życie byłoby piękne. To bolało, jak oboje pragnęli czegoś, czego nie dostaną. Czego po prostu nie mogą mieć. A ciągle w książce zbliżamy się do momentu, kiedy Ike w końcu będzie musiał przejść na drugą stronę. I pamiętajmy, że dla Charlotte to tak, jakby on naprawdę umarł. Bo wygląda jak prawdziwy człowiek, jak żywy, rozmawiają, on ciągle przy niej jest... tylko po prostu nie mogą się dotknąć. I to bolało, bo to dla niej tak, jakby on naprawdę umarł, chociaż już nie żyje.



George ma problemy ze sobą po śmierci bliźniaka. Radzi sobie w sposób, który mu pomoże nie czuć. Charlotte to nawet podkreśliła, że on przynajmniej, mimo że wybrał zły sposób radzenia sobie z życiem, to przynajmniej jakoś idzie do przodu. Ciągnie się na tych dwóch nogach w przód. A ona wybrała poddanie się i szybki koniec. Jednak, nie wiem, myślę, że jakoś mniej czułam jej więź z Georgem. Myślę, że jej więź z Ike'm była zbyt silna i trochę przyćmiła więź z Georgem. Ale potem się role odwróciły, dlaczego? Bo ona i Ike wiedzieli, że to do niczego nie prowadzi. A pomoc Charlotte wobec George sprawiła, że on poczuł się lepiej. Bo wiecie, oni się też rozumieli. George'a spotkało coś, z czym i Charlotte miała kiedyś do czynienia. I zaczęli się przyjaźnić, ale w tej przyjaźni rodziło się piękne uczucie. George postanowił stać się człowiekiem, na którego ta dziewczyna zasługuje. Był silny. Podziwiałam to i w nim i w Charlotte.

Podobało mi się to, w jakim kierunku ta książka poszła. Wiecie, nie wiem czy ktoś o tym pomyślał, ale ten motyw samobójstwa na pierwszych stronach książki. Charlotte była w najgorszej ciemności, w czarnych myślach. Jakby Ike jej nie powstrzymał.... no właśnie. Straciłaby to, co dalej się wydarzyło w tej książce. I jak na to patrzę... tyle zyskała. Tyle zyskała wydostając się z tej czarnej dziury. Ike jej pomógł. Ale nie tylko on, jego brat bliźniak, George, również. Chodzi mi o to, że Char cierpiała, po tej dramatycznej chwili. To, że wybrała jednak życie, nie oznaczało, że nie będzie ciężko. Cierpiała niesamowity ból i smutek, bo wiedziała, do czego prowadzi relacja z Ike'm. Ale zyskała. Zyskała miłość. Zyskała przyjaźń. Zyskała pomoc i serdeczność ludzi z miasteczka. Zyskała niesamowite życie.

Ta książka jest taka... powiedziałabym delikatna, wrażliwa i wywołuje emocje. Nie płakałam na szczęście, chociaż byłam bliska, jednak w sercu czułam taki ucisk, wiecie. To było smutne, smutne jest to, że ludzie umierają. Zostawiają cię samego i z tym historia jest właśnie związana. Jestem jednak szczęśliwa, że mogłam tę historię przeczytać.


NAJLEPSZE CYTATY! 

"Nigdy się nie poddawaj. Obiecaj mi, że nigdy się nie poddasz."

"I bez względu na to, jak bardzo twój dar mógłby utrudniać czasem nasze życie, chcę być jego częścią. Charlotte... pragnę cię. Całą ciebie. Dobrą, złą i brzydką. Kocham cię."

"Ale na razie żyjemy każdego dnia pełnią życia, kochając się i śmiejąc."
 
"Chwile przychodzą i odchodzą; są jak szybkie przebłyski czasu. A jednak mogą mieć największy wpływ na nasze życie. Albo je złapiemy i wykorzystamy do naszych potrzeb, albo wypuścimy. Te, którym pozwalamy odejść, wiążą się z nami najsilniej - ponieważ żal jest czymś, co nigdy nas nie opuszcza."


Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia