Imagine me - Tahereh Mafi, ostatni tom serii "Dotyk Julli"



Imagine Me
Tahereh Mafi
Data wydania (USA): 31.03.2020
Liczba stron: 450

Co to była za przygoda. Mam już za sobą ostatni tom Dotyku Julii i mogę z czystego serca powiedzieć, że ta seria była niesamowita. Jeżeli patrzę na ogół wszystkich sześciu książek, autorka miała tak niesamowitą wyobraźnię, żeby napisać te książki, stworzyć taką historię, żeby wszystko miało sens i dodatkowo poświęcić tyle uwagi bohaterom, ich rozwoju i osobowości. Każdy z nich był inny i wyjątkowy i cała ta seria była po prostu pełna emocji.

Ostatnia część zaczyna się tam, gdzie skończyła się piąta i dużo się dzieje. Tak naprawdę to, co podobało mi się w tej ostatniej części to fakt, że wszystko było naprawdę nieprzewidywalne. Nie dało się wymyśleć, co się stanie dalej, bo po prostu to, co się działo było szokujące. Czytając tę część miałam tyle momentów, gdzie po prostu przerywałam w połowie, bo nie mogłam pojąć, jak takie coś się może dziać, po prostu szokujące rzeczy, ale to wszystko dodawało prawdy do całego tego stworzonego świata symulacji i eksperymentów.

W tej części również zobaczymy innego Warnera, trochę Warnera z przeszłości. Dlaczego? No, są powody. Kenji, wow, z nim chciałabym jeszcze jakąś historię, bo brakuje mi wiedzieć co dalej z nim, Kenji to po prostu tak trzymał tę historię w kupie, dodawał humoru ale też dużo urozmaicał. Bardzo go lubię, a jego interakcje i popychanki z Warnerem wywołują uśmiech na twarzy. 

Julia, jej postać jest najbardziej przełomowa. Czytając od 1. części, aż po tę ostatnią, widzimy taki rozwój jej postaci, że jest to naprawdę inspirujące. Stała się taką silną osobą, walczącą o siebie i o to,  co wierzy. W tej części jednak, naprawdę dużo się z nią działo. To właśnie z nią miałam te momenty szoku, bo naprawdę, to trzeba przeczytać, żeby poczuć na sobie. Czasami mroziło krew w żyłach. To, co przeszła i to, co było poza jej kontrolą... ta część to rollercoaster emocji, do samego końca czytelnik jest trzymany w napięciu.

Nie jest to moim zdaniem najlepsza część w serii. Dużo się działo, ale właśnie chyba też za szybko, tempo było szybkie, dużo emocji, ale też przez to tempo nie zostało wszystko wyjaśnione np. względem Adama i James'a. Książka mi się bardzo podobała, ale chciałabym więcej wyjaśnień. Szkoda też, że nie dostaliśmy żadnych rozdziałów z perspektywy Warnera, ale dzięki temu, że była Julia i Kenji, historia nabierała tempa i super było widzieć też historię z perspektywy Kenji.

Jeśli chodzi o zakończenie, myślę, że jest satysfakcjonujące. Może ktoś pamięta, jak ta seria miała się skończyć po trzeciej części? Było ono wtedy trochę otwarte. Tutaj, mimo, że jakby historia się zakończyła, to również nie ma też całkowitego zamknięcia i moim zdaniem, jeżeli autorka by chciała, można by jeszcze napisać jakąś kontynuację. Ostatnio ogłosiła nawet na swoim Instagramie kolejną nowelkę do tej serii, okładka jest przecudowna! Polecam sprawdzić. :) Napisała tam, że ta nowelka będzie dłuższa niż zazwyczaj, i zacznie się tam, gdzie właśnie się skończyła ostatnie cześć, więc myślę, że może tutaj już historia dopnie się na ostatni guzik.




I imagine
Me
extraordinary, unbroken, the girl who shocked herself by surviving, the girl who loved herself through learning, the girl who respected her skin, understood her worth, found her strength
s t r o n g
s t r o n g e r
strongest
Imagine me
master of my own universe
I am everything I ever dreamed of


Czytaj dalej »

Gdyby ocean nosił twoje imię - Tahereh Mafi, czyli hit polskiego bookstagrama!



Gdyby ocean nosił twoje imię
Tahereh Mafi
Wydawnictwo: We need YA
Data wydania: 30.10.2019r.
Liczba stron: 315

Po długim czasie w końcu powróciłam do pióra Tahereh Mafi. Większość z Was kojarzy ją z serii Dotyk Julii, jednak teraz to ,,Gdyby ocean nosił twoje imię'' przejęło polski rynek, a szczególnie polskiego bookstagrama. Chyba nie ma bookstagramowicza, który by o tej książce nie słyszał. :D

W książkach Tahereh uwielbiam to, jak pięknie operuje słowami, kiedy mówi o emocjach. Jeśli chodzi o emocje i uczucia, zawsze tak pięknie potrafi wszystko opisać, zobrazować, że aż to się wydaje takie lekkie i łatwe. Nie wiem jak ona to robi. W Dotyku Julii jest więcej takiego pięknego opisu uczuć, niż w tej książce, ale to może dlatego, że to całkiem inne gatunki książek. To jest młodzieżówka i ta książka wygląda inaczej od Dotyku Julii, ale nie chcę ich porównywać.

,,Gdyby ocean nosił twoje imię" to młodzieżówka, którą bardzo przyjemnie mi się czytało i bardzo szybko. Historia jest napisana w taki sposób, że bardzo szybko się ją czyta, jednak przez to mam też niedosyt, bo historia jest tak naprawdę krótka. Chciałabym więcej, więcej scen, i rozwoju historii oraz bohaterów, bo czuję jakbym dostała tylko skrawek większej części obrazu.

Bohaterką jest Shirin, muzułmanka, która wiele przeszła tylko przez to, kim jest. A jest zwykłym, normalnym człowiekiem. Jednak w świecie rasizmu tak nie jest. Często czytając książkę myślałam o autorce, która mówiła, że przeżycia, przez które przeszła Shirin, samą ją spotkały. Wiele z nich były naprawdę paskudne i ciężko uwierzyć, że ludzi naprawdę spotykają tak nieprzyjemne sytuacje. Oczywiście głównym przekazem tej książki jest właśnie pokazanie jak naprawdę jest, że świat nie jest piękny i kolorowy i spodobało mi się to, jak autorka pokazała drugą stronę, od osoby, która jest biała, i nie zdaje sobie sprawy, jak wiele rasistów jest dookoła. Mowa o Oceanie. Chłopak nie zdawał sobie sprawy, jak okropne rzeczy spotykały dziewczynę tylko przez jej ubiór, chustę na głowie, jej religię, wygląd, pochodzenie. On również może reprezentować wiele z nas, bo my tak naprawdę nie często sami mamy do czynienia z rasizmem. Więc to otworzyło oczy.

Ocean jest cudną postacią, dawno nie czytałam o tak ciepłej postaci. Może się wydawać nawet zbyt idealny, jednak ja tego tak nie odczułam, był po prostu taki dobry i najbardziej, co podziwiam w jego osobowości to to, jak walczył o swoje, nie obchodziło go NIGDY co mówią inni, co myślą, on robił swoje i się nie poddawał. To było takie piękne czytać coś takiego, jak stawał na swoim i był uparty pod tym względem. Jego walka i siła, żeby się nie poddawać - ba, nawet to mu przez myśl nie przeszło - to było coś, co podobało mi się mega w tej historii.

Sama Shirin, ona jest naprawdę silna. Ja na jej miejscu już dawno bym się poddała i mimo że oczywiście, miała swoje sposoby na radzenie sobie z tym wszystkim, np. gniew wobec ludzi, jednak to jak szła przez życie i trzymała się własnych przekonań mimo wszystko, było piękne. Była sobą i nie zmieniała się dla nikogo, nawet jeśli inni ludzie ją za to prześladowali.

Mój ogólny odbiór historii jest taki, że to bardzo dobra książka. Wiem, że wszędzie ludzie ją wychwalają pod nieba, dla mnie jednak nie była ona aż taka najlepsza, po prostu bardzo dobra i przyjemna do czytania. To lekka młodzieżówka mimo wszystko, ale warta przeczytania na pewno. :)


Czytaj dalej »

"Hope Again" - Mona Kasten. Czy seria powinna być kontynuowana?



Hope Again
Mona Kasten
Wydawnictwo Jaguar
Data wydania: 08.10.2019r.
Liczba stron: 328


Kolejna, już czwarta część serii "Begin Again" Mony Kasten. Jak tym razem wypadło "Hope Again" w moich oczach?

Byłam zauroczona "Begin Again" oraz "Trust Again".  W "Feel Again" coś jednak już poszło nie tak. Mimo tego, chciałam zobaczyć, czy w czwartej części będzie lepiej, skoro te dwie pierwsze tak bardzo mi się podobały. Niestety... zawiodłam się. Jeśli o mnie chodzi autorka spadła z poziomem i podczas gdy 1. i 2. część były dla mnie ekscytujące i ciekawe, tu już 3. i 4. były nudne jak flaki z olejem.

Everly i Nolan byli dla mnie nudnymi postaciami. Nic szczególnego w nich nie było, tak samo jak i cała książka, wszystkie sceny był nijakie i tak naprawdę takie codzienne... wiecie, takie typowe studenckie życie, czułam się jakbym czytała po prostu codzienny dzień typowego studenta. Wszystkie interakcje, rozmowy, wydarzenia, nawet te mroczne przeszłości bohaterów... po prostu nic mnie nie zaskakiwało.

Dlatego też bardzo długo mi zeszło z czytaniem tej książki. Czytałam, bo już chciałam ją skończyć, ale mozolnie brnęłam przez te rozdziały. Nie pomagały też czasami żenujące zachowania bohaterów, w tym sensie, że u Everly czasami to było takie zachowanie jak przy typowym zauroczeniu, że świata nie widziała poza Nolanem, a Nolan w jednym momencie, to po prostu zachował się tak dziecinnie, że śmiać mi się chciało. Mimo że miał wytłumaczenie, nie zmieniało to faktu, że się tak nie postępuje.

I też nie kupiłam tej historii miłosnej. Bo jest tutaj relacja nauczyciel-student, ale... nie poczułam tego. Żadnego jakiegoś niebezpieczeństwa, ryzyka itp., wszystko było raczej spokojne. I też nie rozumiem jak mogli się zakochać. Wiem, głupio to brzmi, ale po prostu nie było aż takich relacji między nimi, spotkań, rozmów, z których sama mogłabym wywnioskować, ze coś się święci, bo jedynym powodem, że wiedziałam, iż Everly się w nim zakochała to to, że ciągle o tym wspominała. Nie poczułam żadnej jakiejś naturalnej iskry.

Z żalem stwierdzam, że ta część i poprzednia, to już po prostu nie to samo. Jakby te książki były pisane na siłę, może na zysk. Na pewno fani chcieli, rozumiem, sama po 1. i 2. części chciałam kolejne, ale jednak wszystko jest w tym samym miejscu, otoczeniu, bohaterowie z wszystkich części są swoimi przyjaciółmi i ta paczka jest już tak wielka, że już mi się myliło kto jest kim, oraz kto jest z kim parą. :D

Po prostu chciałabym jakiegoś przypływu świeżości, niestety tego się w tej części nie doczekałam.



Czytaj dalej »

The Burning Shadow - Jennifer L. Armentrout. Druga część serii Origin.




The Burning Shadow
Seria Origin (tom 2)
Jennifer L. Armentrout
Liczba stron: 431

Hej wszystkim!

Dzisiaj przychodzę do Was z recenzją drugiej części z serii Origin, czyli "The Burning Shadow". Recenzję pierwszej części możecie przeczytać tu, jeśli jeszcze ktoś nie czytał lub nie zna książki: "The Darkest Star" (wydana przez wydawnictwo Filia). Jak wejdziecie w link, zobaczycie też, że pisałam recenzję, zanim książka wyszła w Polsce, bo czytałam po angielsku jak tylko wyszła w USA. Ale to, co chciałam od siebie dodać to fakt, że serię Origin teoretycznie można czytać, jeśli wcześniej nie czytaliście serii Lux. Jednak moim zdaniem odbiór jest całkiem inny, gorszy trochę, gdy nie znacie serii Lux. Cały ten świat i jego początek zaczyna się z serią Lux, z pierwszą częścią "Obsydian" (tutaj recenzja i dlaczego kocham tę serię). Jeśli znacie tę serię i potem dopiero zaczynacie serię Origin, wiecie o co chodzi, rozumiecie ten świat, a to co się dowiadujecie jako nowinka jest dla Was szokiem, ale wtedy wszystko układa się w całość, bo znacie historię z Lux. Plus, bohaterowie w serii Origin, są w serii Lux i tam już zaczyna się historia.

Druga części kontynuuje historię z pierwszej, ale nie zwalnia z tempa. Dużo się dzieje, i znaczące jest to... że nikt nie wie o co chodzi i dlaczego. Nawet Luc, a wiemy, że on zawsze wszystko wie. Evie... próbuje zrozumieć kim jest. W 1. części spadła na nią wielka bomba, więc wiadomo, że nie jest łatwo. Ale próbuje i jakoś sobie radzi. Podziwiam ją w sumie, że tak daje sobie radę. Jest silna. Chociaż przejawia te typowe dla książkowej nastolatki zachowania, że pcha się w niebezpieczeństwo, bo myśli, że może będzie potrafiła pomóc, a pomóc nie może i trzeba ją czasami ratować. Jest tylko człowiekiem. Została uleczona dzięki serum. I właśnie to serum... i przeszłość... pytania... wszystko zaczyna się komplikować. Przez kłamstwa i wiele innych rzeczy. Naprawdę chciałabym się rozpisać ale nie mogę spojlerować. :D Musicie wiedzieć, że to wszystko jest po prostu częścią czegoś wielkiego i w sumie poza kontrolą bohaterów.

Okazuje się też, że moje podejrzenie, które już miałam czytając 1. część (podejrzenie wzięło się, ponieważ znam właśnie historię z serii Lux, która nauczyła mnie podejrzliwości i kwestionowania), okazało się prawdą. I ta prawda jest mega przerażająca i może niektórzy, którzy znają historię głębiej wiedzą o co mi chodzi. W tej części, co przyciąga naszą uwagę jest fakt, że coś się zaczyna dziać w okół bohaterów i ogólnie w ich kraju. Dużo ludzi zaczyna chorować niby na grypę, niby to nie grypa i każdy obwinie Luksjan. Ale dlaczego? Jest powód. To co, lubię w tej części to fakt, że mamy odpowiedzi na nasze pytania. Pod koniec książki, ale jednak są. I też odkryta jest prawda. Kolejnym plusem dla niektórych może być to, że książka nie kończy się jakoś strasznie, że musimy od razu mieć w rękach trzecią część. :D Książka kończy się szokującymi faktami, także dalej jesteśmy mega ciekawi co dalej, ale nie umieramy, nie mając przy sobie 3. części. :D

Książka mi się podobała i szczerze mówiąc trochę się boję trzeciej części. Pamiętam, co przeżyli bohaterowie w serii Lux i patrząc w jakim kierunku idzie ta książka, mam strach, że będzie ciężko. Jednak patrząc jaką wyobraźnię ma autorka, wiem, że mnie nie zawiedzie. Już teraz się dużo działo, a wiem, że to tylko początek. Porównując jednak te dwie serie, Lux vs Origin, bez wahania mogę powiedzieć, że jednak seria Lux przebija wszystko i skradła moje serce i seria Origin nie ma jednak tego klimatu, co był tam. Jednak tutaj też się sporo dzieje i mam nadzieję, że trzecia część będzie epicka.



Czytaj dalej »

Southern Storms - nowa książka Brittainy C. Cherry



Southern Storms
Brittainy C. Cherry

Brittainy C, Cherry napisała kolejną emocjonalną książkę, nie ma wątpliwości. Parę łezek mi poleciało, ponieważ życie głównych bohaterów było ciężkie. Ta książka była w porządku, jednak mam trochę z nią problemy. I uwierzcie, ciężko mi to powiedzieć, bo kocham jej książki, ale po prostu piszę jak się czuję po przeczytaniu tej.

Więc, po pierwsze było za dużo dramy i bagażu na plecach bohaterów. Oboje przeszli przez coś ciężkiego i byłoby okay, jeśli to dotyczyłoby jednej osoby. Przez to właśnie, że oboje mieli trudną przeszłość, to wszystko było dla mnie trochę zbyt ciężkie w odbiorze. I zauważam to teraz właśnie z książkami Brittainy, że to się dzieje z jej bohaterami, ale to nie tylko to... ale też sposób kreacji mężczyzn jako tych zimnych, twardych i aroganckich na początku. Wiemy, że są tacy, bo są zranieni, coś się kiedyś stało i ich zmieniło, ale ten motyw mnie zaczyna już po prostu nudzić, bo się naprawdę często zdarza, szczególnie w jej książkach.

Nie mogę też zapomnieć, by wspomnieć o tych "przypadkowych" spotkaniach bohaterów. To było naprawdę zauważalne, szczególnie na początku książki. To mnie trochę wkurzało, że nagle Jax pojawiał się wszędzie gdzie była Kennedy i tego było sporo i po prostu to było nienaturalne. Bo w porządku, jeśli z raz czy dwa się to wydarzy, ale tego było więcej i trochę miałam tego dość.

No i... byłe dziewczyny. Czy też was to wkurza, że jak bohater czy bohaterka mają byłych, z którymi wcześniej chodzili to są oni pokazani w złym świetle? Dziewczyny się pokazuje jako takie wredne byłe i mnie to wkurza. Wiem, że ten zabieg jest, żeby pokazać, że w ta osoba, z którą teraz się zaczyna ktoś spotykać jest tą jedyną osobą na przyszłość, a byli partnerzy nie, ale mam dość pokazywania tych osób jako wrednych. Przecież nie zawsze tak jest.

Ta książka była emocjonalna, nie mogę zaprzeczyć temu, bo te bagaże jakie mieli, były jednak ciężkie.
Piszę, co myślę, może za dużo już podobnych pozycji przeczytałam i ta mnie nie zaskoczyła. Ale prawdę mówiąc, również fabuła chyba była średnio rozwinięta, mało się działo, przez co się nudziłam i ciężko mi było skończyć. I boli mnie to, bo zazwyczaj naprawdę lubię książki Brittainy, ale ta po prostu mi nie podeszła.


NAJLEPSZE CYTATY!

"Be here now with life, because right now is all we have."

"Even the sun gets covered by clouds some days. That doesn't take away from the light it gives off."





Czytaj dalej »

Aurora Rising - Jay Kristoff & Amie Kaufman




Aurora Rising
Jay Kristoff & Amie Kaufman
Data wydania: 07.05.2019r.
Liczba stron: 474

Seria Illuminae jak leży tak leży (kiedyś się za nią wezmę), a ja zabrałam się za nowszą książkę autorów jaką jest Aurora Rising. Opis mnie mega zachęcił, bo przedstawił, zwariowanych bohaterów, którzy są inni od reszty, więc pomyślałam, że może być ciekawie. Zaczęłam czytać.

Przyznaję, że na początku ciężko mi się było wkręcić. Jest to książka o kosmosie, więc tych słów było trochę trudnych, tym bardziej, że czytałam po angielsku i mimo to, że to dla mnie żaden problem czytać w tym języku, tutaj miałam wyzwanie. :D Jednak ciekawość i napięcie mnie pchały do przodu, ponieważ w tej książce wszystko jest jedną wielką tajemnicą.

Tayler jest liderem grupy, która sama mu została przydzielona, ponieważ nie mógł się znaleźć na uroczystości, kiedy liderzy wybierają uczestników swoich grup. Był zajęty ratowaniem Aurory. Która nie powinna żyć. I ma ponad 200 lat. Aurora jest zagubiona, ciężko jej się odnaleźć w nowej rzeczywistości i coś z nią nie tak. Ma na grzywce pasmo siwych włosów... białe oko. Ma wizje. O co chodzi? A no, tak naprawdę ona pełni tutaj ważną rolę w całym tym świecie, o jej roli dowiadujemy się dopiero na końcu książki, ale od początku jedna sprawa prowadzi do drugiej właśnie przez nią.

Trochę mało się utożsamiłam z bohaterami ponieważ, w moim odczuciu, nie jest o nich tak dużo. Bardziej tutaj książka opiera się na samej historii i akcji niż bohaterach, ale jednak poprzez dialogi widzimy osobowość każdego z nich. Cichą Zilę, sarkastyczną Scarlett, wybuchową Cat, dowcipnisia Finiana, gburowatego Kala i Tylera, który jest bardzo mądry, rozsądny. Każdy z nich ma też kilka rozdziałów z ich punktu widzenia, ale jednak trochę było mi ich mało.

Świat stworzony przez autorów jest bardzo barwny i różnorodny, czasem aż dziwny ale w dobrym sensie. Często się zastanawiałam podczas czytania, jak oni to wszystko wymyślili i wpadli na to i na to? Bo jednak tutaj wyobraźnia mega mi pracowała i widziałam w głowie dziwne obrazy przez opisy tych różnorodności. :D

Ogólnie świat w tej książce chyba mogę podzielić na sci-fi i końcówkę na fantastykę. Bo w pierwszej części jakby, mamy dużo właśnie o kosmosie, ogólnie te sprawy, również mamy wieeeele rodzajów kosmitów, co też było ciekawe, szczególnie ich opisy. Na końcu jednak gdzieś lądujemy i tutaj widzimy dziwny przekręt natury i nie wiedziałam czy się tym brzydzić czy fascynować. :D Tutaj znowu autorów wyobraźnia poniosła do tego stopnia, że mi w życiu by do głowy nie przyszło, żeby na takie coś wpadnąć. Szacuneczek.

Oczywiście jak ktoś szuka humoru, tutaj go nie brakuje. Dialogi między tak różnymi bohaterami są po prostu epickie, szczególnie ich docinki. To naprawdę jeszcze bardziej ubarwiło całą książkę.

Szacunek również do tego, ile wiedzy musieli autorzy nabyć, żeby tę książkę napisać. Bo głowa mała ile tutaj jest technicznych rzeczy i innych dziedzin, żeby wiedzieć jak co działa itp., także podziwiam, bo to nie było zasiadanie do komputera i pisanie, tutaj było na pewno ogrom researchu, także wkład pracy musiał być ogromny.

Ogółem, książka mi się podobała, na pewno było to coś całkiem innego niż zazwyczaj czytam i dobrze się bawiłam czytając, bo moje szare komórki rozruszały się na pewno. Jedyne co mi pozostało, to sięgnąć po drugą część. :D

NAJLEPSZE CYTATY!

"There is gravity to everything, Aurora. Not just planets. Not just stars. Every cell in our bodies, every cell in creation exerts a gravity on the objects and people around it. And... that is what I am feeling. For you."

"The only places I fit are the places inside my head."

"I joined the Legion because I wished to escape. The war among my people. The war in my soul. But to reject my darker side only strengthens it. To lock it in a cage, to deny it is part of me...I cannot stop being what I am. Instead, I must muster the rage to muster it."

"... you do not walk alone when you walk your true path."

"I'm beginning to think that my choice is between surfing this wave - barely in control, but at least trying to steer - or being dumped by it. Tumbled over and over until I drown."


Czytaj dalej »

Coraz większy mrok (Verity) - Colleen Hoover.




Coraz większy mrok
Colleen Hoover
Wydawnictwo Otwarte
Data wydania: 19.06.2019r.
Liczba stron: 317

CO JEST PRAWDĄ, A CO KŁAMSTWEM?

Ta książka naprawdę mi się podobała. Tak ogólnie spodziewałam się trochę bardziej strasznej książki, takiej co by mnie wystraszyła, jak w horrorach, ale tak nie było. Było coś przerażającego, ale to raczej pod takim względem, że ciężko pojąć, jak ktoś może coś takiego zrobić.

Nie mogę też powiedzieć, że "Coraz większy mrok" to książka nieprzewidywalna. Pod wieloma względami tak. Ale ja dosyć szybko zorientowałam się jaka jest sytuacja, bo to miało największy sens. Potem nawet pomyślałam o pewnej możliwości, która się nawet pojawiła na samym końcu książki. :) Także to jest taki łagodny thriller w moim odczuciu, ale to dobrze, bo jestem strachliwa. :D

Jednak wiem, że ta książka na pewno zapadnie w mojej pamięci. Myślę o niej ciągle teraz. Bo w sumie nic nie wiadomo już, co jest jasne i co PRAWDZIWE. Bo prawda to jest tutaj właśnie pod największym znakiem zapytania. Weszłam na grupę dyskusyjną o tej książce na fb, gdzie autorka długą litanię o tej książce napisała. Jak się okazuje, nawet ona sama nie wie, która z możliwości mogłaby być najbardziej odpowiednia. Także to pozostaje nam, czytelnikom do oceny, kogo uznamy za ofiarę, a kogo za sprawcę.

W angielskiej wersji tytuł "Verity" trochę mnie zmylił, bo myślałam, że książka będzie z jej perspektywy. Jest jednak z perspektywy innej bohaterki Lowen, która jako pisarka wprowadza się chwilowo do domu Verity i Jeremy'ego w celach ogarnięcia papierów do napisania kolejnych tomów książki Verity, ponieważ ona niestety nie może. Verity odkryła maszynopis Verity, w którym są napisane same brudy i najgorsze grzechy. Spowiedź, bym powiedziała. Prawda, czy kłamstwa, to wszystko nam miesza w głowie i dodać fakt, że dzieją się dziwne rzeczy w domu, plus wiedza z przeszłości, co się stało w tej rodzinie, i to małżeństwo... to wszystko daje naprawdę satysfakcjonującą książkę, przy której można się trochę oderwać.

To nie jest raczej książka, która daje wam do myślenia pod względem tego, co powinniście zmienić w swoim życiu, ale która wam otwiera oczy na pewne kwestie i sprawia, że się od książki uczycie. To raczej książka, o której myślicie, że co się tu kurde wydarzyło. :D Ale cieszę się, że Colleen poszła w inną stronę, wyszło jej to niesamowicie i naprawdę czekam na więcej takich historii spod jej pióra.

A WAM JAK SIĘ PODOBAŁO?


 
Czytaj dalej »

Od wrogów do...? LANDON&SHAY - Brittainy C. CHERRY



Landon&Shay
Brittainy C. Cherry
Data wydania: 30.10.2019r. (USA)

OPIS

Shay Gable hated my guts, and I hated hers, too.
We went out of our way to avoid one another at all times. When she came my direction, I went the other. When we locked eyes, she’d turn and walk away. 

All of that changed the day I was presented with a challenge. It started out as a stupid bet: make Shay fall in love with me before I fell in love with her first.

That was an easy bet for me to win. 
I didn’t love, I hardly liked. 

Yet slowly the game started to shift. Shay made me crave things I never knew I wanted like love, happiness, and her.

The closer we grew, the more she challenged my darkness, and the parts I kept locked away.

The hurts.
The pains.
The truth.

The game between us became too real, our feelings intermixed, and the risks of hurting one another grew higher. 

But you know what they say... 
All’s fair in the game of love and war—especially the heartbreaks.



Na tę książkę tak bardzo nie mogłam się doczekać, nawet nie wiecie jak. Shay i Landon pojawiali się sporadycznie w poprzedniej najnowszej od Brittainy książce "Eleanor&Grey", gdzie Shay była najlepszą przyjaciółką (+kuzynką) Eleanor, a Greyson był najlepszym przyjacielem Landona. (kompletnie nie musicie czytać E&G, żeby czytać L&S, bo to całkiem inne historie).
Shay była taką super postacią, mogłaby być najlepszą przyjaciółką każdego z nas. Była przedstawiona jako ta, która ma wszystko: piękną rodzinę, urodę, pełno przyjaciół, ponieważ kochała ludzi i rozmawiała z dosłownie każdym i rozpromieniała świat swoim wdziękiem. Była promyczkiem. Piękną, piękną osobą. Tak tu zostaje, ale dostajemy jej głębszą historię i rozwój postaci.
Landon zaś... nie było to dokładnie wyjaśnione, ale widać było, że się sprzeczali... nienawidzili w inny sposób... ale też czuć między nimi było taką chemię.... Plus, Landon był mega dupkiem, dlatego średnio go lubiłam, ale coś w sobie miał. W tej książce mamy jego historię. JEGO DOGŁĘBNĄ HISTORIĘ. Kocham to, jak został tutaj przedstawiony.

Poznajemy bohaterów jako wspólnych wrogów, nienawidzą siebie, mają swoje powody, które moim zdaniem są na początku trochę słabe, ale z drugiej strony rozumiem jak to mogło naprawdę w życiu wyglądać. Dokuczali sobie, dogadywali, ale czy na pewno oboje w środku żywili do siebie aż taką niechęć? Cóż... :) Trudno nie jest się domyślić.

Jeden z małych minusików tej książki, i to naprawdę jest mały, ale nie mogę nie wspomnieć. Książka jest piękna i o tym zaraz, ale jak z opisu widać, bohaterowie się zakładają o to, kto pierwszy się zakocha w drugiej osobie. No i właśnie. Jacy normalni wrogowie, by się zakładali o takie coś? Normalne, że nikt, bo jak się kogoś nienawidzi, to się nienawidzi i tyle. Jednak znowu, coś jednak w głębi ich duszy było inaczej. Nienawiść nienawiścią, ale oboje jednak czuli coś innego względem siebie. I chociaż nie rozumiem racjonalnych powodów tego zakładu i czasami to się wydawało dziecinne, to jednak jeżeli spojrzymy na to, jak zawsze się względem siebie czuli i myśleli, jestem w stanie to zrozumieć.

Shay, kocham ją. Jeżeli chciałabym kimś być, chciałabym być nią. Taką dobrą osobą mimo wszystko. Złamała mi serce przy końcu książki. Może nie złamała, ale sprawiła, że, mnie bardzo wzruszyła. Bo jak możesz być w najtrudniejszej chwili dla osoby, która cię tak mocno zraniła? Nie rozumiałam jak mogła to zrobić, Ja bym nie mogła. Dlatego podziwiam jej dobroć i siłę, bo to było piękne. Kochać bliźniego, pomimo ran, jakich nam ktoś zadał. Jej postawa naprawdę była godna podziwu i to przez całą książkę. Zawsze była dla ludzi. Rozmawiała z każdym. Czy to z popularnymi, czy to z wyrzutkami czy nerdami. I każdy ją lubił. Była promyczkiem. Mimo, że sama miała problemy. Takie, które, znowu, łamały mi serce. Tematy, które Brittainy porusza są zawsze życiowe i naprawdę trudne i tutaj nie było inaczej. Alkoholizm i depresja. Te tematy są tu na pierwszym planie. To, jak Shay cierpiała... ale również jaka była silna... po prostu uwielbiam ją. Była bardzo mądra, racjonalna i piękna nie tylko na zewnątrz, ale przede wszystkim wewnątrz. Rozrzucała w okół siebie ciepło i piękno i pozytywną energię, a w życiu jest tak mało takich osób. Mam nadzieję, że kiedyś spotkam taką Shay. Bo jest niesamowicie silna, zdeterminowana i dobra.

Landon. Jest dupkiem. Tak. Ale jak wiemy z wielu książek, do takich postaci jest drugie dno. Tutaj jest i jest to trochę bardziej skomplikowane. Kocham jego zranioną duszę. Nie dziwię się, że Shay przepadła dla takiej duszy. Nie dziwię się, że Landon przepadł dla Shay. Landon ma maskę, ale jego cierpienie... powiem tak, Brittainy ma niesamowite pióro do opisywania emocji. Bo emocje, które przechodzi bohater, czuje czytelnik. Ta kobieta wywołała we mnie łzy. Nie zrozumcie mnie źle, ta książka nie jest jakaś ciężka, to miał być rom-com (Brittainy sama powiedziała, że tak planowała, ale wyszło jak wyszło:D). Jednak porusza prawdziwe tematy i... ze smutku na końcu było mi ciężko, bo płakałam, bo nie mogłam inaczej. To były delikatne łzy, tak jak wtedy kiedy widzicie coś przygnębiającego, bo bolało mnie to, że taka dusza jak Landon tak cierpiała, tak walczył ze swoim umysłem. Był taki samotny. A samotność moim zdaniem jest najgorszą rzeczą na świecie.
Tak bardzo chciałabym wam więcej o nim opowiedzieć... niestety nie mogę. Spojlerów nikt nie chce. Ale czytać... przeczytajcie, błagam.
Landon jest jedną z najpiękniejszych złamanych postaci o jakich kiedykolwiek czytałam.

Cała ta historia była przepiękna i również podobało mi się, że Brittainy pokazała też innych bohaterów. Ich historie. Nie jakieś długie, ale widzimy jak inni bohaterzy się przewijają przez książkę i widzimy co się z nimi dzieje. I... musicie się dowiedzieć tego wszystkiego. Musicie poznać historię Landona i Shay, tym bardziej, że...
Na tej książce się nie kończy!
Ta część skupiała się na liceum, kolejna już na osobach dorosłych (raczej) i tak bardzo nie mogę się doczekać!!!!! Zakończenie nie zakończyło się cliffhangerem, ale po prostu potrzebuję już kontynuacji.

Przeczytajcie tę historię dla tych pięknych bohaterów, dla tych emocji i uczuć. Nie będziecie żałować. 



NAJLEPSZE CYTATY!

"She was a vibrant light. She was the sparks that light up the sky. A star."

"-You really want to play with this fire, Shay?
-I'd love to see you try to burn me"

"-Some of the best ideas are the bad ones. Obviously neither of us can sleep tonight. What do you have to lose?
-My mind apparently"

"A penny for your thoughts... a nickel for your time... a quater for your heart... a dollar to make you mine"

"-It scares me a little. Whatever's happening in my heart when I'm around you... it scares me."
-It scares me too, but I know one thing for certain.
-What's that?
-I am going to love loving you as much as I loved hating you." 

"Any woman would be lucky to be loved by a heart like yours. Including my granddaughter. You don't see what a gift you are to this world, to the people around you. But we want you in our lives. We need you in our lives. So, please, stop running. Place your feet on the ground and make peace with your demons. Stop fighting them and hold them. You're not broken, you're just complex. And
 the most beautiful things in the world have the most complex heartbeats."

"...we're all broken. If you think anyone in this world doesn't have cracks, scars, and a story, then you're not looking close enough. We weren't brought into this world to be perfect; we were brought here to be human. To live. To feel. To hurt. To love. To cry. To exist. And with that, comes a few broken parts. You don't have to be perfect to love or be loved. You just have to be brave enough to show the world your scars and call them beautiful."

"I love myself when I'm with you. Each day I wake up and think of you, and I know why I'm here. I know why I'm fighting each day when everything feels hopeless. I know what the point is and that scares me. It scares me how much I love myself when I'm with you, because what will happen when you're gone? Will I struggle to get out of bed? Will I struggle to exist in a way that looks normal to others? Will I be okay without you around?"

"You threw me for a loop. You brought light into a world that I thought would always be encompassed with shadows. You made me wish and hope and dream of a future I never really thought about.
For the first time in my life, I want to live. I want to find a way to feel alive on my own. The way I feel when I'm around you is how I want to feel when I am alone. I want to sit in the darkness and be okay with the sound of my own heartbeats."


"Find yourself, lose yourself, then find yourself again. Do some soul searching, Landon. Go deep. Laugh, cry, discover. Do some digging, but don't you dare rush this. (...) go slow."




Czytaj dalej »

Druga strona - Kim Holden



Druga strona
Kim Holden
Wydawnictwo Filia
Data wydania: 16.10.2019r.

Tę książkę długo czytałam, bo od premiery w USA aż do teraz. Dużą winę zwalam na brak czasu i ogarnianie życia, ale również na to, że książka ta jest ciężka. I to nie w kilku momentach ale od początku do końca jest trudna w sensie emocjonalnym.  I jak się czyta cały czas miałam wrażenie, że coś się może stać, a nie chciałam by do tego doszło.

Chcę zwrócić uwagę, że nie znajdziecie tu romansu, a przynajmniej nie w dużych ilościach, bo książka nie jest o relacji między Tobym i Alice. Ta książka jest o Tobym samym. To, że spotyka w swoim życiu Alice jest błogosławieństwem, ale nie oczekujcie dreszczy podniecenia, bo to naprawdę nie jest o tym.

A o depresji. Ja w swoim życiu nie mogę powiedzieć, że w jakimś dużym stopniu miałam z depresją do czynienia. Nie miałam. Jak się o tym słyszy, to jest ciężkie ale w chwili gdy o tym myślisz, bo potem
zapomina się o tym. Ta książka pozwoliła mi przeżyć i zobaczyć, co taka osoba czuje od środka i jakie ma myśli.

Ta książka jest smutna ale jest niezmiernie ważna.  Pokazuje tak wiele ważnych rzeczy, że aż nie wiem co powiedzieć i boję się, że na pewno o czymś zapomnę.

Książka wyjaśnia skąd wzięła się depresja u Toby'ego i już na pierwszych stronach widzimy co się stało. Ale najgorsze jest obwinianie się. Widząc jak obwinia siebie było bardzo smutne, wiele razy byłam na krawędzi łez. Jeszcze zaznaczę, że nie musicie się obawiać takich emocji jak u Promyczka. Tam wylałam morze łez,  tutaj nie, po prostu w niektórych momentach czułam wilgoć w oczach.

"Jesteś nikim". Te słowa codziennie towarzyszą naszemu głównemu bohaterowi.  Serce się kraje, naprawdę.  Widzimy jak się zachowuje na zewnątrz, tak, że nikt u niego nic nie podejrzewa, bo jest dupkiem, ale z jego perspektywy widzimy że jest inaczej.  To właśnie pokazuje jak naprawdę nie wiemy co się dzieje w głowach ludzi. Nie wiemy nic, i praktycznie nikt tego nie pokazuje. Nikt nie przyznaje się że ma problem, ma czarne myśli, bo to wstyd. Myślicie że Toby się komukolwiek przyznał? Jesteście w błędzie. Bo właśnie tak to wygląda. Mijamy ludzi, a tu niektórym świat się zawala.

Czytając tę książkę naprawdę kibicuje się Toby'emu, bo chcemy oczywiście żeby z tego wyszedł. Ale on nas nie słucha.

Ta książka pokazuje stronę depresji, której wiele z nas nie zna. Ale są osoby, które to znają. I wiem, że te słowa są banalne i mało kto ich słucha, ale życie jest ważne nawet jak nam się wydaje, że jest okropne. Zakończenie książki pokazuje wszystko. Musicie przeczytać. Bo życie może być piękne tylko trzeba być cierpliwym.

Ważne jest żeby spędzać czas z tymi, których kochamy. Teraz świat jest taki zabiegany, że na nic nie mamy czasu; szkoła,  praca, obowiązki,  pasje, telefon jako pożeracz czasu i nie mamy kiedy nawet porozmawiać z ludźmi.  Spytać jak się mają, jak się czują, jakie mają marzenia. Uświadamiamy sobie wszystko dopiero gdy jest za późno. A wtedy nikogo nie obchodzi co by było gdyby.
Ale też chodzi o świat. Ja sama czuje się, że żyje jak tylko popatrzę na gwiazdy wieczorem. Popatrzę na księżyc. Pomyślę jakim cudem są drzewa i wszystko wokół. Czasami tak bardzo myślimy o sobie, że nie widzimy otaczającego nas świata,  który przynosi spokój i ukojenie. Nie widzimy że niektórzy z otaczających ludzi potrzebują  miłości, naszej uwagi, zwykłego komplementu.

Ta książka pokazuje jeszcze jedna ważna rzecz. Że ludzie, którzy nas otaczają,  nie wiedzą jak ważni są dla nas. Toby nie zdaje sobie sprawy ilu osobom sam pomógł, bo nikt mu tego nie powiedział. Żadna osoba nie podeszła i nie powiedziała "dziękuję za twoje słowa, bo mnie uratowały". Chodzi o to, że nie mówimy ludziom jaki mają na nas wpływ.  Mam nadzieję, ze rozumiecie o co mi chodzi. Powiedzmy, że ktoś coś dla was robi, nawet nieświadomie, i wy jesteście tej osobie niesamowicie wdzięczni i ta osoba jest dla was ważna ale tylko wy w głowie o tym sobie myślicie. A trzeba mówić. Trzeba komunikacji. I trzeba zwracać na ludzi uwagę.

Skupiłam się na Tobym bo to jego historia, ale żadna postać w książce nie jest przypadkowa i każdy ma wyjątkową ale trudną historię. Co ważne, wszyscy maja jakieś wady i są w pewnym sensie skorumpowani, mają ciężko w życiu, są na uboczu. Alice to niesamowita dziewczyna,  która potrafiła dostrzec gwiazdy w ciemności. Dosłownie. Ona jest piękna wewnętrznie, niesamowicie mądra i zdeterminowana, by żyć pasją i to robi. Nie ma nic piękniejszego. Każdy ma tu swoją historię.  Nie będę opisywać, ale wymienię imiona, bym o nich sama pamiętała. Chantal, Joey, Johnny, Taber,  Cliff... Nina. Od której wszystko się zaczęło... i na której wszystko się zakończyło.

Kim Holden pisze w tej książce o bardzo ważnych tematach i mam nadzieję, że każdy kiedyś znajdzie na nią czas. :)



NAJLEPSZE CYTATY!


"The most important time to listen is when words are missing, that's when hearts cry out the loudest."

"Because I'm the moth.
And she's the flame.
Everything about her is ethereal.
She is light.
And hope.
And beauty.
Fearlessness embodied.
I am none of those.

I am her corruptive antidote.
I am light-less.
And hope-less.
And beauty-less.
Fear embodied.
I am the moth the flame should burn.
Out of existence."

"There are people we meet in this life who anchor us. They reassure us with their presence. They bring us comfort simply by being. They love by osmosis, radiating it out and diffusing it in effortlessly. Quietly, they walk among us, treading lightly but providing stability and influence because it's second nature. The thing that's so special about these people is that they don't even know they're doing it."

"I want you to have a life that's filled with persuing dreams that are so mind-numbingly radiant you don't even know they're possible yet."

"Go be you... for you."

"The girl who sees the stars despite the clouds taught me to do the same. And it changed everything."




Czytaj dalej »

Powietrze, którym oddycha - czyli, czytaj wszystko co od Brittainy C. Cherry.





Powietrze, którym oddycha
Brittainy C. Cherry
Wydawnictwo Filia
Data wydania: 20.07.2016r.
Liczba stron: 398


Ta książka była po prostu piękna.
Ale czemu ja się w ogóle dziwię.
Przecież to Brittainy C. Cherry.

Ta autorka zawsze wplata w swoje książki coś ciężkiego, takiego życiowego, dlatego tym bardziej się to wszystko wydaje bardziej prawdziwe, a emocje, które się odczuwa - intensywniejsze.

(tutaj, dla niektórych może to być mały spojer, ale to jest główny temat książki i wyjaśnienie pojawia się już w pierwszym rozdziale)
Ta książka zawiera temat, o którym chyba nie czytałam. Albo przynajmniej sobie nie mogę przypomnieć teraz żadnego innego tytułu. Tu w dużej mierze mamy żałobę obydwu bohaterów głównych. Tylko, no właśnie, zazwyczaj jak czytałam to była żałoba po rodzicach/rodzeństwie/przyjaciół itp., tutaj zaś w obu przypadkach mamy żałobę po małżonkach.

I właśnie to tak bardzo odczułam... nie wiem dlaczego, sama mam dopiero 19 lat, w małżeństwie nie jestem, ale jak czytałam, a potem o tym pomyślałam jak to może być stracić miłość swojego życia, osobę, którą najbardziej kochasz, z którą dzielisz najpiękniejsze momenty, lęki, marzenia i doświadczenia... i ta osoba znika nagle. Bez wytłumaczenia. Bez pożegnania. I zostawia po sobie jedynie nieopisany ból, który cię niszczy i ciężko ci się oddycha.

Powietrze, którym oddycha.... Ten tytuł jest wręcz idealny.

Moje serce się łamało, gdy widziałam Tristana Cole'a i jego stan. Stracił dwie osoby. Cały swój świat. Jego ból był.... ogromny. Sama to odczułam. Od razu mówię, że ta książka jest w dużej mierze smutna, ale nawet nie wiem co powiedzieć, by zachęcić Was do przeczytania. No jest smutna, ale jest piękna...
Elizabeth zaś straciła męża.
Żałoba ich obojgu jest jeszcze bardzo świeża i zbyt mocno trzymają się dalej swojej przeszłości i wyobrażeń ze swoimi ukochanymi, ale czy możemy się im dziwić? To jest normalne, że tęsknią i że ból ich po prostu zżera od środka.
Poznają się.
Od razu czuć, że to nie przypadek.
I postanawiają się trochę wykorzystać.

Jestem zauroczona tą książką, chociaż to słowo jest nieodpowiednie. Jednocześnie mamy bohaterów w tle, którzy wywierają w nas taką nienawiść do nich. Baby, które plotkują, oczerniają, wiedzą najlepiej o tobie, chociaż nawet słowa z nimi nie zamieniłeś. Tutaj Brittainy pokazała miejscowość, gdzie wszyscy o wszystkich wiedzą, ale najczęściej wiedzą same kłamstwa i nieprawdę. Bolało to nawet mnie, jak widziałam co ci ludzie mówili o Elizabeth i Tristanie, nie wiedząc przez jakie piekło oboje przechodzili. Jest też Tanner... ale o nim to nie wiem czy warto zamieniać słowa.

Muszę jeszcze wspomnąć o Faye, to przyjaciółka Elizabeth, która potrafiła tak rozśmieszyć jak nie wiem co. Więc nie mamy tu tylko smutasów, bo jejku... jak zobaczycie co ona mówi w tej książce... :D Niewyparzony język to jej drugie imię. ;)

Tak naprawdę brak mi słów, co więcej powiedzieć, bo po prostu trzeba samemu przeczytać, by poczuć te wszystkie emocje. Uczucia. To, co się z bohaterami dzieje, co przeżywają. To nie jest też nie wiadomo jakie ciężkie oczywiście, może wyolbrzymiłam trochę, ale mam nadzieję, że rozumiecie o co mi chodzi. To nie jest książka, którą czytacie znudzeni i jutro o niej zapominacie. To książka, która wymusza od was emocje i o której nie da się zapomnieć przez długi czas. 
 

NAJLEPSZE CYTATY!

"-Kiedy życie przestanie boleć?
-Kiedy każemy mu się walić i znajdziemy powód, by się uśmiechnąć."

"Magia zawarta jest w chwilach. W delikatnym dotyku, lekkich uśmiechach, cichych słowach. Magia jest w życiu dniem dzisiejszym, w oddechu, w szczęściu. Magia jest w miłości."

"To Elizabeth mnie uratowała. Napełniła moje płuca powietrzem i wyciągnęła mnie z mroku do światła. Światła, tak jasnego, że powoli zaczynałem wierzyć w szczęście obecnej chwili. Nie czułem już bólu wczorajszego dnia, nie bałem się jutrzejszego. W którymś momencie przestałem odtwarzać przeszłość i postanowiłem nie zastanawiać się nad przyszłością. Zamiast tego wybrałem chwilę, w której trwaliśmy. Wybrałem dzień obecny."
 




Czytaj dalej »

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia